Ten francuski sposób filmowania - kamera "wchodzi" na twarz aktora, taka bliska perspektywa męczy w trzygodzinnym filmie, a właśnie - 3 godziny?! Po cholerę tak to było rozwlekać?? Po co te niczego nie wnoszące długie sceny, gdzie filmowany jest każdy ruch Adeli, jakby ją CBA śledziło? Po co pokazywać bohaterkę jak myśli (i tak przez dłuuugie minuty), a widz nie wie o czym? Ładna dziewczyna to i się miło patrzy, ale pupa boli od plaszczenia. Poza tym baaaardzo odważne sceny erotyczne - miałem wrażenie, że trwają w skali czasowej 1:1. Po seksie aktorów widz ma ochotę na papierosa :-)
To tylko moje takie tam, techniczne uwagi co do formy i treści. Film bardzo dobry, warty, mimo tych moich uwag, obejrzenia.
I po co kpisz? Po kilku filmach produkcji francuskiej, które obejrzałem, uważam, że mogę spokojnie ten sposób prowadzenia kamery tak nazwać.
Czyli "francuski sposób filmowania" występuje również w filmach amerykańskich reżyserów.Coraz ciekawsza ta "teoria" się staje;)
Kolega Speedy ma rację, proszę zapoznać się z rodzajami planów filmowych. Jeden z nich, zwany amerykańskim, jest bardzo znieulubiony przez reżyserów francuskich, którzy w takiej sytuacji posiłkują się planami bliskimi. Niektórzy nawet wyodrębniają tutaj plan francuski, tak jak autor książki "Sztuka reżyserii filmowej". Reżyser Motyla i Skafandra z całą pewnością czerpał z kina francuskiego.
To dziwne wchodzenie z kamerą na twarz aktora, obcinające połowę czoła jest ostatnio bardzo popularne w kinie europejskim i niezależnym. Już któryś raz się z tym spotykam. Niesamowicie irytujące zagranie, aż ma się wrażenie że ta twarz nigdy się nie kończy. Najgorsze jest to, że to nie było kilka ujęć. Cały film bazował na poucinanych twarzach.
Myślę, że te przedłużające się sceny pokazujące jak Adela śpi, je, myśli, etc po COŚ jednak są, ale jak dla mnie nic nie wnoszą...
Czasami mam wrażenie, że w ten sposób rezyser chce stworzyć coś 'AMBITNEGO' na siłę...
Film musiałam przewijać, sceny seksu też (ale fakt, na papieroska PO też miałam ochotę ;) )...
nie ma sie co rozgadywac i za duzo zastanawiac czemu slyzyl taki, a nie inny sposob pracy kamery w tym filmie, przedluzajace sie sceny, lesbijski seks pokazany tak dosadnie i wyrazisciei. film okreslilbym jednym slowem-naturalistyczny, oczywiscie nie jest to naturalizm scisle wpasowujacy sie w kanon nurtu, ale taki uwspulczsniony, zjadliwy chociaz dla niektorych moze okazac sie niestrawny
Może zamysłem reżyseria było wtopienie się w tłum i oddanie realności wydarzeń, ale sposób prowadzenia kamery jest dla mnie również uciążliwy. Oglądanie filmowanego z ręki filmu było męczące. Kamera momentami zachowywała się jak paralityk podczas zdenerwowania. Trzęsła się niemiłosiernie. Dodatkowo krótkie sceny i cięcia tak, że w montażu ujęcia zmieniały się nawet co kilka sekund. Nie ma ciągłości, a przez to pozycje aktorów, czy ustawienia różnych przedmiotów na planie się zmieniają.
Trzeba jednak przyznać, że problemy są oddane z realizmem i na twarzach bohaterek widać cierpienie. Dużo się mówiło, że reżyser zmuszał je do "różnych rzeczy", mogło coś w tym być.
Mam jednak wrażenie, że związki homoseksualne są mniej stabilne. Częściej zmieniają partnerów i szybciej się sobą nudzą. Czy to zależy od ich stanu emocjonalnego lub wrażliwości?