Nie, nie chodzi mi tu o to, że ta konstrukcja jest licha, i wystarczy podmuch wiatru by to wszystko szlag trafił? Nie. Po prostu, jakby na tę konstrukcję nie spojrzeć, to nijak drzewem nie jest. Mimo, że 100% drewna w drzewie jest.
Taki właśnie jest ten film: niby ciąg przyczynowo-skutkowy jest, niby sceny i fabuła są okey, ale uczucie chaosu towarzyszyło mi przez cały czas. Przykład: bohaterowie wchodzą do lasu – ale już z niego nie wychodzą. Scena, która potem następuje, dzieje się już setki kilometrów dalej, matka głównego bohatera znalazła mu żonę. Następne ujęcie: małżeństwo gra pod domem. I tak w kółko.
Dochodzi fakt, że ślepy bohater często zachowuje się jak widomy. Po prostu.
Aha, i na koniec nie czułem się, jakbym poznał tak wybitną (ponoć) postać.
5/10.