Nie powiem , że jest zły owszem piękne widoki, efekty ale nic poza tym. Bo niby czym ten film ma olśniewac?banalna historią powielaną w kinie setki razy. Film jest bardzo, bardzo płytki, nie dorabiajcie ideologii do głupot. Film ma dawać do myślenia, jak choćby "The Jacket" z Brodym, zastanawiać a ten?idealny do niedzielnego kotleta z buraczkami nic więcej. Familijne kino.
Nie zgadzam się. To, że go nie rozumiemy nie oznacza, że nic nie wnosi. Nie znam się za bardzo na hinduizmie, ale ten ich podziw dla zwierząt, wiara we wcielenia przejawiają się w filmie na każdym kroku i mają sens. Tu aż kipi od symboli i przesłań, ale to, że tego nie rozumiem nie upoważnia mnie do stwierdzenia, że film jest do kotleta. To tak jak by czarnemu bez wykształcenia z buszu dać Dostojewskiego. Ja jestem takim czarnym przy tym filmie, ale przynajmniej wiem, że ocieram się o coś wielkiego. Film jest po prostu piękny i wzruszający.
a niby co tu rozumiec?banalna historyka gdzie wróg staje się przyjacielem...ile juz tego było...płytki banalny film dla dzieci w podstawówce
Tu się nie zgadzam. JEst ma głęboki sens. Ale spotkasz się z takimi, co twierdzą, że ma taki głeboki sens że... nie nie będe się rozpisywał, polecam temat trochę nizej o interpretacji filmu :)
Ten film nie jest o niczym. To opowieść o życiu, troszkę misz maszu religijnego. Dopatrzyłem się kilku symboli (wszystkie niemal wpychane są widzowi by ich pod żadnym pozorem nie przegapił, szkoda bo nie zmusza do wytężonego myślenia w trakcie seansu). Tylko że takich filmów jest już kilka i są lepsze po prostu. Z całą pewnością lepsza produkcja niż cykl American Pie i jej podobne, ale do 10/10 filmowi daleko. Tym nie mniej film jest dobry.
Że co? Film o tym, że nasz przeciwnik stał się naszym przyjacielem? Co ty za bzdury opowiadasz.
To była historia o bestii, która drzemie w każdym człowieku bez wyjątku, a jedyne czego jej potrzeba do wyzwolenia to odpowiednich okoliczności. To historia o tym, że najszczęśliwszy człowiek to ten, który będzie miał to szczęście nigdy nie dowiedzieć się do czego jest zdolny. To historia o tym, że możemy dokądś dotrzeć dopiero po uporaniu się z własnymi demonami.
Rozmawiasz z ludzmi ktorzy widza swiat w 2 barwach i to jeszcze " horyzontalnych" moze kiedys jeszcze zrozumieja o czym byl ten film .Podpowiem tylko ze religijny punkt widzenia czy tez pochodzenie glownego bohatera to malo istotne watki .
Mi się wydaje, że film był po prostu o tym, że ludzie wolą wierzyć w ładne historie, kolorowe, pełne przygód, choćby były wysoce nieprawdopodobne niż wierzyć w ponurą, banalną prawdę. Tak było z historią Pi i tak też jest z wiarą w Boga. Takie przesłanie ja wyniosłam.
Uwielbiam ludzi którzy do największej głupoty dorobią idologie.Powtarzam ten film prócz pięknych kadrów nie ma nic, taki ładnie opakowany bubel.Jesli chcesz poszukać bestii w ludziach to zacznij czytać ksiazki polecam chocby 2 tytuły"Jakbyś kamień jadła", "Bałkańskie upiory" tam mozesz poznac co drzemie w ludziej naturze a nie pisać dyrdymały i doszukiwać się wyższych wartości w kiczu i tandecie
No tak. Piękne kadry, ładna historia. Kicz tandeta. Tygrys, małpa zebra i hiena. Bajka dla dzieci. Tylko że nie każdy patrzy na tą historię przez pryzmat bajkowego kisielu. Krasicki też pisał bajki. Problem w tym, że zwierzęta ukazywały cechy ludzkie.
Zebra -łagodność, hiena - cwaniactwo, małpa - dobroć, tygrys - walkę o przetrwanie.
Ten scenariusz w sposób wręcz genialny przedstawił instynktowne cechy zwierząt (ani złe ani dobre)ukryte w bezwzględnym człowieku, który w przeciwieństwie do zwierząt ma sumienie i doskonale potrafi rozróżnić dobro i zło, ale zawsze i tak wybiera zło, bo jest wygodniejsze. Też mi bajka.
Uwielbiam ludzi, którzy nie lubią przemęczać mózgu i nie wiedzą, co to filozofia czy poszukiwane głębszego sensu w życiu. Tak łatwo takim jednostkom egzystować i rozmnażać się bezrefleksyjnie. Zero strachu przed nieznanym, zero przemyśleń - proste życie.
Imaginary ma całkowitą rację, właśnie taki jest morał tego filmu. W sumie jak go oglądałam to chciałam tylko żeby tygrys przeżył, ale dzięki końcówce stwierdzam, że jest to wartościowa opowieść.
Ale ostatecznie i tak okazuje się, że historia opowiadana przez Pi jest nieprawdziwa i w rzeczywistości było inaczej :))))))))))))))))))))))))))))))
może i szału nie robi, ale przesłanie dla mnie - owszem, ma. sądzę, że daje też do myślenia tym, którzy nie wierzą w Boga i w to, co zapisane jest w Biblii (np. ja). dla ateistów/agnostyków Pismo Święte jest zwykłym zbiorem absurdów, bo to nieracjonalne, żeby płonący krzak mówił, człowiek chodził po wodzie, społeczeństwo zaczęło się od dwóch osób itd. szkopuł w tym, że człowiek chętniej przyjmie odrealniony świat niż suche fakty. łatwiej do niego trafić poprzez przedstawienie mu historii rodem ze snów, a potem dopiero przekładać to na rzeczywistość, mgliście wyjaśniając znaczenie symboli. Pi na końcu przedstawia faktycznie możliwą wersję zdarzeń, gdzie każde zwierzę przekłada się na konkretnych ludzi. to już jest racjonalna historia, ale taka rzeczywistość jest dla człowieka ponura, przytłaczająca. potwierdzenie tego znajduje się w odpowiedzi dziennikarza, kiedy Pi pyta, która wersja historii jest lepsza. oczywiste, że wersja z tygrysem robi większe wrażenie, człowiek bardziej chce wierzyć w baśniowy, nierzeczywisty świat wyobrażeń, to jest podstawa eskapizmu. wszelkie religijne przekazy właśnie na tym się opierają, przynajmniej wg Pi - na symbolice i alegorii. one są głównym środkiem na drodze do wiary.
w moim odczuciu ten film ma być kontrargumentem dla tych, którzy pytają o logikę i sens wiary, ponieważ religię biorą dosłownie. mnie od ateizmu nie odwiódł, ale to już sprawa indywidualna.
wiesz, wyciągane wnioski są subiektywne. ktoś może mieć ich mnóstwo, ktoś inny nie wyciągnie ich wcale. to nie świadczy źle ani o jednej stronie, ani o drugiej. nikt tu nie 'dorabia ideologii do głupot'. zwyczajnie każdy ma swoje indywidualne spojrzenie. uszanuj to.
Chciałem coś jeszcze dodać ale wyczerpałeś/aś temat. Bardzo dużo racji masz co do tegoż filmu.
Jedyne co mogę dodać to, że film (podobnie jak choćby Avatar) przeznaczony jest głównie dla wersji 3D.
Dla mnie film jest potwornie nudny, i pozbawiony logiki. Najgłupszą sceną jest jak tygrys i Pi trafiają na wyspę zamieszkałą przez surykatki. Z osłupieniem patrzyłem jak tygrys pożera jedną z nich, a reszta się temu spokojnie przygląda, chyba czekając na swoją kolej. Kolejnym idiotyzmem była woda z tej wyspy, w dzień zdatna do picia w nocy zamieniała się w truciznę. Po wypiciu przestawała się zmieniać , w żołądku spożywającego? to jakiś absurd. Pewnie znalazłbym więcej idiotyzmów, ale drugi raz nie będę się męczył.
Chyba właśnie w tej wyspie o to chodziło. By pokazać jak oderwane od rzeczywistości było to przeżycie...prawdziwe lub nie.
Nie mam ochoty oglądać tego filmu drugi raz , wystarczająco się przemęczyłem przy pierwszym seansie. Nie ulegam reklamom , jak i nagrodom - szczególnie Oscarom zdobywanym przez filmy, które są wprost proporcjonalne do kwot wydawanych przez sponsorów. Film uznaję nie tylko oderwany od logiki,ale i nieciekawy wobec psychologicznego obrazu postaci. Prawdziwa jest w nim nuda, dłużyzny, i wspaniałe efekty komputerowe, które nie rekompensują widzowi powyższych. Jedyne co przeżyłem, to walka z chęcią wyłączenia tego filmu, podyktowana czystą przyzwoitością z tym że zanim coś ocenię , muszę obejrzeć do końca. By pokazać "Oderwanie od rzeczywistości, nikt nie potrzebuje ponad 70% filmu .
Nikomu nie nie bronie własnej interpretacji, ale subiektywnie wartosciowujac ten fiml...merytoryczie to poziom piły lub american pie
Ogólnie film nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia, ale akurat Twój zarzut odnośnie zachowania surykatek jest kiepski. Jeżeli przyjmiemy że żyły tam bez żadnego naturalnego wroga (co tłumaczyłoby ich wielkie rozmnożenie) to pojawienie się tygrysa i nawet zjedzenie jednej z nich nie wywołałoby u nich strachu ale zaciekawienie. Tak to jest jak w środowisko zwierząt które nie musiały martwić się o swoje przetrwanie wprowadza się nowy gatunek. Zauważono to zwłaszcza jak Europejczycy sprowadzali psy czy koty do Australii, miejscowe mniejsze zwierzęta (gryzonie, małe ptaki itp.) długo dawały się bez problemu wyłapywać zanim zrozumiały jakim zagrożeniem dla nich są te nowe zwierzęta. Niektóre gatunki niestety wyginęły zanim zdały sobie z tego sprawę. To trochę jak z małym dzieckiem (1-3 lata), nawet jak zobaczy że inne dziecko poparzyło się dotykając gorący garnek, samo zaciekawione chce je dotknąć.
Więc jeżeli przyjmiemy że taka wyspa by istniała, a na niej tysiące surykatek, które nigdy nie miały styczności z drapieżnikiem, ich reakcja na pojawienie się tygrysa i zjedzenie jednej z surykatek byłaby raczej taka jak zostało to przedstawione w filmie.
Ty chyba żartujesz, co? Z braniem tej wyspy na serio? To alegoria była, metafora...
może pointa to istota religii? Pi opowiedziała pisarzowi 2 historie, jedna nieprawdopodobna, z tygrysem a druga, zwykła, nudna do bólu realistyczna. Zapytał się pisarza, która historię woli a ten odpowiedział że z tygrysem. I to jest właśnie istota religii.Wolimy barwne opowieści od szarej nudnej ale do bólu prawdziwej rzeczywistości
a ja odniosłam podobne, a jednak odwrotne wrażenie. Pi opowiedział 2 historie - wg. niego to pierwsza jest prawdziwa, ale my chcemy żeby wszystko było racjonalne i prędzej uwierzymy w tą drugą, a przecież tak naprawdę obie są zmyślone. Opowiadając te dwie historie pokazał, że tak samo jest w kwestii religii - możemy pewne rzeczy przyjąć na wiarę - mimo, że są nie udowodnione i nie logiczne, za to dające otuchę i nadzieję, albo doszukiwać się we wszystkim racjonalności co doprowadza nas i tak do ściany, bo jeszcze nie jesteśmy w stanie wszystkiego ogarnąć rozumem. Wg. mnie przesłanie nie jest takie, że wolimy barwne opowieści od brutalnej rzeczywistości, a takie że tylko od nas zależy czy wolimy wierzyć czy wiecznie wątpić.