Wprawdzie początek trochę za długo się ciągnął i przez moment nie byłam pewna, czy na pewno oglądam "Życie jest piękne", ale to, co działo się później... No po prostu piękny i bardzo, BARDZO smutny film (pod żadnym pozorem nie jest to komedia!).
Ps: Jak nie lubię dzieci, tak ten mały syneczek tak mnie rozczulił, że gdyby wpadł mi w ramiona, to nie przestawałabym przytulać :)
Pozdrawiam
Moim zdaniem poczatek trwał za krótko. Początek mógłby być całym filmem i nie zawiódłbym się.
A wg film jest w sam raz. Obie części dobrze opowiedziane... Wszystko pięknie, sielanka, on się zakochał, po wielu wydarzeniach się ożenił i miał dziecko, a tu nagle... Właściwie to często rzeczy groźne, tragiczne, zaczynają się powoli i niewinnie. Najpierw "żydowski koń" oraz rozboje w domach Żydów (zaczęło się to jeszcze zanim się ożenił itd), a także zakazy wstępu nieporządanych osób do sklepów, aż do wywózek do obozów, ogólnej masowej zagładzie. Mimo, iż Guido zafałszowywał rzeczywistość to wszystko po to, by dla jego synka i żony uczynić otoczenie mniej dramatycznym i co najważniejsze - jakoś pomóc im uratować życie.
Jeśli ta historia nie zdarzyła się naprawdę - nie szkodzi. Myślę, że film ten podobnie jak "Chłopiec w pasiastej piżamie" chce pokazać widzowi różne oblicza wojny i okupacji, by nie pojmował tego wszystkiego zbyt jednoznacznie.