Ostatnio miałem okazje oglądnąć dwa dobre niemieckie filmy, Życie na podsłuchu i Fałszerze. Wg mnie oba to kawałek dobrego kina. Ciesze się, że naród, który przez większość osób w czasach współczesnych jest kojarzony z organizatorem tourne Hitlera po Europie, potrafi rozliczyć się ze swoją historią. Trzeba im to przyznać jeśli chodzi o kino, szczególnie po Das Boot lub Stalingradzie wg mnie. Film w doskonały sposób przedstawia wydarzenia, które miały miejsce zaledwie 20 lat temu. Ciekawy temat, zrealizowany w ciekawy sposób. Bardzo żałuje, że my nie potrafiliśmy zrobić takiego filmu ( mówiąc "my" mam na myśli nasz naród ). Wiem, że powstała ciekawa sztuka teatralna, która opowiadała o podobnej sytuacji lecz nie pamietam jej tytułu. Wiem, ze grał tam Adam Ferency i w mojej opinii ta sztuka była lepsza niż ten film. Szkoda, że nikt się nie pokusił na wersje filmową. W zamian mamy przynajmniej kolejna wersję "Ja Cie kocham a Ty mnie nie widzisz bo pochodzisz z innej klasy społecznej i mieszkasz w Warszawie a ja pochodzę ze wsi ale jestem ładna i w końcu Cię zauroczę." Wracając do filmu jestem ciekaw ilu takich "betonów" ze służb specjalnych nadal uprawia swoje hobby i nas podsłuchują.
Kino niemieckie, to w ogóle pierwsza liga. Nie tylko "życie..." ale też Eksperyment, Anatomia czy choćby Lola.