Warto obejrzeć ten film. Jeden z tych, w których ostatnia scena wgniata w fotel. Fanom akcji i hollyłódzkiego taniego efekciarstwa niekoniecznie się spodoba. Jest to interesująca, wielowątkowa historia o miłości, o wierze w ideały. Mój antytalent pisarski nie pozwala oddać przyjemności jaką odczuwałem oglądając ten film. Miłośnikom dobrego, mądrego kina, polecam.
"Fanom akcji i hollywoodzkiego, taniego efekciarstwa (...)" - Tyle, że to 'hollywoodzkie tanie efekciarstwo' jest świetne, bardzo efektowne no i sporo kosztuje, ale warto. Więc nie wiem, co masz do zarzucenia tym filmom (mówię oczywiście o tych udanych).
nie mam nic do zarzucenia filmom sensacyjnym czy akcji, też lubię. po prostu w tym filmie akcji niewiele ,prawie nic, i fan rozwałki po obejrzeniu da 1/10, więc jeśli dramatów nie trawi to namawiam żeby omijał z daleka. chociaż może nawet niepotrzebnie, przecież to dramat, wiadomo że rozwałki nie będzie ;).
Hmm... Ja akurat dramaty raczej lubię (chociaż nie jest to mój ulubiony gatunek). W poniedziałek idziemy na ten film do kina, to zobaczę i od razu ocenię :-)
Dzisiaj go obejrzałam. Powiem szczerze, że przyjemnie mnie zaskoczył, spodziewałam się czegoś gorszego. Ciekawa fabuła, film dobrze zrobiony, dobrana muzyka... Tylko mój kolega zauważył jedno niedopatrzenie: w jednej z ostatnich scen, przy ruchliwej ulicy, gdzie prezentowane były lata 90-te, jechała Skoda Octavia z 2002 :). Tylko drażnił mnie język niemiecki, który ani trochę mi się nie podoba, jednak uważam że byłoby nie fair, gdybym za to obniżyła ocenę. Dla mnie film na 7,5/10, dlatego daję 8.
Nie zrozumiałam jednak jednej rzeczy: na co Christa brała proszki?
Zawsze myślałem że Tym z DDR-ówka było lepiej ale STASI wcale nie odbiegała od naszych Ubeków,jeśli chodzi o te proszki to myślę że to były jakieś Antydepresanty które były za tamtych czasów ciężko dostępne no i można było je podciągnąć pod narkotyki.Christy bała się chyba bardziej niż wszyscy no i ten ministerek który ją dręczył.Ogólnie film bardzo dobry
W DDR było znacznie gorzej. W końcu niemiecka organizacja robi swoje. Ale film poszedł w świat i teraz świat nie tylko będzie przekonany, że końcem komunizmu było "zburzenie muru", ale że jeszcze na dodatek u Niemców trafiali się "dobrzy ubecy". Niemcy potrafią sobie w każdej sytuacji zrobić reklamę. A my?
Ale większość ludzi czerpie wiedzę właśnie z filmów. Mnie jest żal, że u nas podobny film nie powstał, a przecież "filmowych" tematów - i to autentycznych! - znalazłoby się sporo. Na przykład historia naukowca, który zostaje współpracownikiem SB, żeby móc zagranicą leczyć córkę. Potem w wolnej Polsce on zostaje znanym politykiem, a jego córka znaną aktorką, która m.in. gra w filmie o czasach stalinizmu, w którym zabija ubeka. Niby to jest znane, nawet Gazeta Wyborcza o tym wspominała półgębkiem jeszcze przed powstaniem IPN-u, ale ta tajemnica rodzinna dalej skrywana jest w cieniu. Czy to nie znakomita historia, pełna niesamowitych zwrotów i dających do myślenia dwuznaczności?
. historia tak smakowita, że amerykańce sfilmowali by ją bez mrugnięcia i skasowali parę baniek. może i nawet się doczekamy.
Na wszelki wypadek warto dodać, że historia ta ma jeszcze drugie dno. Istnieje bowiem też prawdopodobieństwo, że ów naukowiec, aczkolwiek na pewno namierzany przez SB (inaczej nie mógłby tak często wyjeżdżać na Zachód), wcale nie współpracował z tą instytucją. Być może natomiast stał się udziałem gry tajnych służb w kilkanaście lat później w wolnej Polsce.
Tak więc mamy tu do czynienia z historią do końca wieloznaczną, pełną znaków zapytania i niejasności. Dla Amerykanów to chyba za trudne. Bo to w jednym "Życie na podsłuchu", "Rashomon" plus jeszcze elementy Jamesa Bonda, w każdym razie obyczajowe:
http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/152089,buzek-po-chrzescijansku-w ybaczyl-je-ke.html