Dobry dramat psychologiczny musi spełniać 3 warunki: posiadać inteligenty, nie narzucający się, a jednocześnie nie nazbyt wymieszany i rozciągnięty scenariusz (chodzi o to, by przyciągnąć uwagę widza, by powoli, ale skutecznie poprowadzić go przez subtelną grę, która chyląc się ku końcowi, wydawać się będzie coraz bardziej oczywista i na coraz mniej pytań o nią będziemy w stanie odpowiedzieć z całą pewnością, do finału, a jeszcze lepiej -wcale), stworzyć klimat, który będzie się wyrywać spośród dobrze znanych nam jego definicji (przy zachowaniu zasady Hitchcock'a o nieznośnie rosnącym napięciu) i w końcu prezentować grę aktorską, nie szamotanie się przed kamerą, czy mimowolne karykaturowanie postaci. "After life" dla mnie spełnia te warunki, nawet jeśli nie jest to wybitny, to z całą pewnością powyżej przeciętnej, mocne 9/10.