Moim zdaniem jest to najgorszy film ze wszystkich, które wyszły przed "Żyj i pozwól umrzeć". Mam nadzieję, że Roger Moore postara się mocniej w następnych częściach... Zastanawiam się czego tyczy się tytuł tego filmu.
piszesz jakbyś żył w epoce kamienia łupanego.
"Mam nadzieję, że Roger Moore postara się mocniej w następnych częściach... "
to brzmi niesamowicie ciekawe, szczególnie czas przeszły. Kolego sympatyczny Moore się już bardziej nie postara niż to co wygrał kiedyś dawno temu;]
A film akurat jeden z najlepszych Bondów.
A tak poprawdzie to zawsze się znajdzie jakiś człowiek co powie, że najlepszy Bond, a drugi że najgorszy Bond i summa sumarum wszystkie stare Bondy są na takim samym poziomie.
Ale trzeba przyznać że suma naciąganych i nie możliwych scen w tej części jest porażająca, w poprzednich częściach z Seanem Connery było mniej takich scen. Żyj i pozwól umrzeć widziałem ok. 7-8 lat temu aż do wczoraj kiedy po latach zobaczyłem i kiedyś się przymykało oko na takie sceny ale nie teraz. Wszystkie części z Rogerem Moorem kiedyś widziałem wiele razy i teraz po kolei sobie obejrze co tydzień na tvp1, jestem pewien że w większym czy mniejszym stopniu nielogiczność będzie podobna. Jednego jestem pewien z dystansem do tych scen trzeba podchodzić bo one są nie poważne ale z tego wychodzi całość fabuły jakby nie te sceny nad możliwe to widowni tak dużej by nie było. Żyj i pozwól umrzeć jest lepsza jeśli chodzi o scenariusz od Diamenty są wieczne i Żyje się tylko dwa razy bo te części najmniej mi podeszły (uwzględniam do pierwszej części z Moorem).
Plusem jest w tych częściach bez wątpienia Moore który rzuca żart za żartem więc dosyć przyjemnie się ogląda ale z luzem to oglądam przyznaje że wyłapuje akcje i zastanawiam się czy one są możliwe i...:) czekam na Człowieka ze złotym pistoletem:) pozdrawiam
naciąganie jest jest jak w każdym bondzie, ale tu też jest film z dużo większym dystansem niż te wcześniejsze, dlatego wręcz odwrotnie - te naciągane momenty dużo mniej w oczy kłują. Roger Moore miom zdaniem dużo lepszy niż Connery...
Wg. mnie najbardziej klimatyczna część serii po "Zabójczym widoku" i być może najlepsza.
Duża zasługa też świetnej piosenki "Live and let die" w wykonaniu Beatelsów, której motyw przewijał się przez cały czas tworząc ten niepowtarzalny, cudowny klimat.
4/10 to już gruba przesada. Może nie najlepszy Bond z serii, ale za to jakże klimatyczny. Harlem lat 70-tych - coś wspaniałego... Ponadto Roger Moore wprost stworzony do grania Bonda, dla mnie na równi z Connerym.
Bieganie po krokodylach na przykład było full real:) Tylko biegał po nich kaskader:) http://www.youtube.com/watch?v=ABBuCnaGW2U takich scen było w filmach z Moorem dużo więcej. Jak się ogląda making ofy z Bondów to szczęka opada, że jednak większość akcji w tych starych robili na prawdę:)
Uważasz go za gorszego niż np "Never say never again" wliczając ten shit do serii ?
moim zdaniem również jeden ze słabszych Bondów, muzyka dosyć kiepska, jedynie Jane Seymour chyba jedna z ładniejszych "dziewczyn Bonda" w historii.
film daje radę po za tym świetna nuta McCartneya w czołóweczce, tylko jedna rzecz mi nie leży mianowicie Quarrel zginął od ognia (smoka z silnikiem diesla) w Doktorze No a tutaj pojawia się mniej więcej w 40 minucie filmu.
To była inna postać. O ile mnie pamięć nie myli nazywał się Quarrel jr. (czyli wynikałoby syn Quarrela z Dr No).