Wg mnie L&LD jeden z lepszych filmów o Bondzie i najlepszy Bond z Moorem, aczkolwiek z książki czerpie tylko motywy. Szkoda, bo powstała kolorowa przekombinowana papka. W książce chodziło o coś zupełnie innego, nie było gadżetów, a główny przeciwnik był naprawdę groźną i wpływową postacią. Dokładna ekranizacja jednak nie byłaby możliwa, ze względu na rasistowskie elementy. No cóż, to była zupełnie inna epoka.
Jedyną częścią (mi znaną), która w miare wiernie oddaje powieść Fleminga jest "Pozdrowienia z Rosji" Tam scenarzyści naj mniej wymyślali, w większości filmów z Bondem z książek brano tylko zarys historii i pare motywów:-)
Książka o niebo lepsza, film przeciętny a jezeli chodzi o odtwórcę roli bonda: ani Moore, ani Brosnan do niej nigdy nie pasowali