PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=809}

Żyj i pozwól umrzeć

Live and Let Die
7,1 37 037
ocen
7,1 10 1 37037
6,4 10
ocen krytyków
Żyj i pozwól umrzeć
powrót do forum filmu Żyj i pozwól umrzeć

Nietypowy wspaniały Bond który mnie porwał świetnym kliamtem lat 70, wspaniał muzyką Georga Martina i świetną kreacją Rogera Moore`a. A więc już na początku kiedy Bond przybywa do NY daje się poczuć klimat tamtych lat. Finezyjne stroje czarnych bohaterów wyciągnięte niczym z teledysku Snoop Dogga (takie "alfonsiaste" xD) do tego wspaniały humor z przymrużeniem oka. Fabuła jest dobra i dzisiaj wydaje się sensowna co jest wielkim plusem. Postać Mr Biga/Dr Kanangi jest w porządku, dla odmiany mamy człowieka który chce zalać rynek swoimi dragami i chce mieć z tego pieniądzę. Nie marzy mu się władza nad światem i dzisiaj wraz z fabułą główna czarna postać (heh jak brzmi :P) nie jest z innej planety a człowiekiem z przyziemnymi celami. James Bond w wykonaniu Rogera to majstersztyk, ten wspaniały humor, luz, szyk i elegancja sprawiają że to Moore jest moim ulubionym 007 (o włos wygrywa z Connery`m) Solitaire to jedna z najpiękniekszych dziewczyn Bonda do tego świetnie zagrana przez Jane Seymour. No i oczywiście nie można pominąć szeryfa JW Peppera po prostu cudo które sprawia że ten film jest jeszcze lepszy. Kapitalna gra i teksty Cliftona Jamesa. Mimo tych plusów film ten posiada i minusy największy to chyba że wycieli tak dużo wątków z książki Iana Flemina (naprawdę polecam) a więc nie mamy tutaj obrazu Harlemu który w książce Bond i Leiter zwiedzili (jazda Taksówką i wstęp do baru Byka to zdecydowanie za mało) Również jakby zlekceważono samego Byka (tak głównie nazywany jest w powieści Mr Big) Fleming przedstawił go jako piekielnie inteligentnego świetnie zbudowanego gościa a tutaj tego nie mamy i czuje z tego powodu niedosyt. Brakuje mi w filmie jazdy pociągiem kiedy Bond ucieka wraz z Solitaire przed Bigiem. Co prawda jest pociągg na końcu filmu ale tak jak w przypadku Harlemu ZA MAŁO. No i rzecz najważniejsza wyrzucony świetny motyw zjedzenia Biga przez rekina i przywiązanie 007 i Solitaire do "Secutara" jachtu Byka. Zamiast tego mamy kiczowatą i śmieszną eksplozję głównego czarnego bohatera. No i Leiter mógł być ważniejszą postacią (w książce zostaje okaleczony przez rekina wykorzystano to w "Licencji na Zabijanie") Mimo tych minusów mamy świetny luźny film z dobrym aktorstwem i fabułą. No tylko szkoda że tak dużo wyrzucili z powieści Fleminga (którą jeszcze raz gorąco polecam fanom Bonda i nie tylko bo to świetna książka)

A więc daje 7/10 (gdyby film był np w 100% na podstawie ksiażki i z plusami wyrzej wymienionymi dałbym 10)

ocenił(a) film na 10
Jack_Napier

jak dla mnie ten Bond jest jednym z najlepszych 10 na 10 , o klase lepszy od poprzedniej nudnawej częsci jakim były Diamenty są wieczne

ocenił(a) film na 9
Jack_Napier

Tak, naprawde klimat jest boski. Tę częśc można określic "silną dawką" klimatów Jamesa Bonda bo podróżując przygodami Jamesa Bonda trafiając na te częśc jeszcze bardziej zachęca nas do oglądania kolejnych części i budzi w nas apetyt na kolejne.

ocenił(a) film na 10
Jack_Napier

Mnie ten odcinek urzekł całkowicie. Genialny klimat lat 70, podchodzący pod Blaxploitation (dużo czarnych aktorów tutaj to gwiazdy Czarnego Kina, m.in. Yaphet Kotto, Julius Harris, Gloria Hendry), oraz wesoła zlewka z typowego amerykańskiego kina drogi :) do tego niesamowita atmosfera.
Mój ulubiony Bond :)
10/10

ocenił(a) film na 8
Jack_Napier

"Live and let die" to mój ulubiony bond obok "Dr. No" i "Casino Royale". Podoba m się przedstawiony Harlem, voodoo, Seymour, szeryf J.W.Pieprz, świetny soundtrack. Do tego jest to pierwszy bond Moore'a, gdzie aktor wygląda bardzo dobrze, w następnych jego wizerunek mi nie pasuje. Ponadto ten bond jest w miarę, powtarzam W MIARĘ wiarygodny. Nie ma tu lotów w kosmos, samochodu pływającego pod wodą i strzelającego rakietami czy nawet niewidzialnego (bondomaniacy wiedzą w którym filmie jest podobna bzdura...).
Ten film zachęca do zapoznania sie z następną częścią, która niestety w żadnej mierze nie dorasta poprzednikowi do pięt.
8/10

ocenił(a) film na 1
Krytykant

co wy tu gadacie, to bardziej pod shafta podchodziło a nie pod bonda, zero klimatu bondowskiego tylko klimaty murzyńskie, najgorszy bond z moorem

ocenił(a) film na 8
BlackShit

a co jest w takim razie lepszego w innych bondach z Moorem ?
I co rozumiesz jako klimat bondowski ?

ocenił(a) film na 8
Krytykant

To że ten film właśnie podchodzi po klimat "Shafta" jest wspaniałe. W tamtym czasie było to zupełnie inne podejście do Bonda (tak samo jak dzisiaj) Zresztą książka Fleminga była jeszcze bardziej klimatyczna. Dużo więcej było Harlemu, klimatu Karaibów. Właśnie to wszystko sprawia że ten film jest tak rewelacyjnie inny :)

ocenił(a) film na 10
Jack_Napier

Pod 'Shafta'... cóż, ja bym powiedział, że nie tylko pod Shafta, ale też Superfly, Black Caesar, Trouble Man, Truck Turner i wiele innych Blaxploitation. W zasadzie to po tym Bondzie (widzianym w dzieciństwie) zakochałem się w klimatach lat 70, Harlemie i funkowo - soulowej muzyce.
Polecam zainteresowanie się wyżej wymienionymi filmami, nie pożałujecie :)

użytkownik usunięty
Jack_Napier

Film fajny, mój ulubiony z Rogerem. Tylko szkoda że tak mocno przerobili książkę. Co do Moore'a: dobrze zagrał, ale jego postać jest zupełnie inna niż ta z powieści. Książkowy Bond nie był taki...miękki. James Moore'a to taki agent podrywacz. Lowelas którego można wysłać z misją uwiedzenia jakiejś podstarzałej cioty, albo dewoty, a nie na tak niebezpieczną akcję. Owszem zagrał dobrze, ale nigdy mnie nie przekonywał jako agent od super niebezpiecznych zadań, który ma licencje na zabijanie i chętnie z niej korzysta.

ocenił(a) film na 9

Mogę tylko dodać, że faktycznie klimat jak z 'Shafta'. Tylko Fleming był wcześniej...Moore tutaj zupełnie inny niż w serii 'Święty'. Trochę poważniejszy i jako agent idealny. Fajny jest też nietypowy temat - narkotyki. Żadne tam niszczenie ludzkości czy jakieś zimno-wojenne klimaty, a zwykły przyziemny problem. Chociaż tak po prawdzie, to wbrew pozorom ten motyw zagłady ludzkości pojawiał się w starych Bondach rzadko, a czasem można odnieść wrażenie, że był w niemal co drugim odcinku.

Co do tego odcinka - uważam, że Roger Moore dodał tej postaci lekkość i finezję, której brakowało ociężałemu Connery'emu. Gdyby ich połączyć w jedność, powstałby Bond idealny. Dalton grupował w jakiś sposób styl grania obu panów. Trochę żałuję, że późniejsze Bondy z Moorem (zwłaszcza po 'Szpieg, który mnie kochał) nie były tak utrzymane jak 'Żyj i pozwól umrzeć'. Wyjątkiem jest 'Tylko dla twoich oczu'.
Mnie się podoba w 'Live And Let Die' fajny duet Bond-Leiter. Atmosfera wczesnych lat 70 i to, że przestępcy nie są wyjątkowo jakimiś dżentelmenami, tylko ludźmi z krwi i kości, na luzie. Świetna muzyka, no i nieśmiertelny utwór skomponowany przez Paula McCartneya, który znam jeszcze z czasów przedszkolnych ze składanki 'Wings Greatest' (wtedy nie wiedziałem, że coś takiego jak James Bond w ogóle istnieje).

Tak więc pomimo faktu, że nie ma tu bajerów typowych dla serii (nie wiadomo czy fani wolą te wszystkie efekty czy też nie), to jest to doskonały film. Jeden z najlepszych z Moorem i chyba jeden z najlepszych w ogóle.
9/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones