Cenię tę część Bonda przede wszystkim za oryginalną fabułę i barwne postacie. Jest zupełnie czymś innym i nowatorskim w porównaniu z poprzednimi częściami. Dużo luzu i humoru. Jedyne co mi przeszkadza, to nagły przerywnik tej egzotyki i włączenie scen z pościgiem na motorówkach. Są one niezłe, postać Peppera przekomiczna, ale nie bardzo pasuje mi to do stylistyki i klimatu "Żyj i pozwól umrzeć". No i Roger momentami jest dla mnie za sztywny, zwłaszcza mimika jego twarzy potrafi być za poważna w scenach, w których mógłby pokazać więcej luzu. Connery posiadał w sobie znacznie większe pokłady naturalności.