Oglądam cała serie od początku, pierwszy raz. Wiadomo, ze w Bondach jest pewien stopień niedorzeczności, ale tym razem po raz pierwszy on naprawdę razi i są naprawdę max niedorzeczne
1. Bond i Kissy wyruszają rano po rybach w stronę wyspy z wulkanem, wspinają się na wulkan, mimo wyjścia rano i dojścia do krateru za dnia, całość zajmuje im tak długo ze u spodu krateru są już po zmroku. Mimo tego - Kissy wraca cała ta trasę, przepływa morzem (!) na wyspę z której wyruszyli i wraca z armia Tygrysa w mniej niż 2 godziny.
2. Cały ten czas Kissy ma na sobie strój kąpielowy - chodząc po skałach, krzakach + nie zważając na zimno. Zawsze dziewczyny Bonda były bardziej nagie niż ubrane, ale wcześniej nie w tak niedorzecznych okolicznościach. Zwłaszcza, ze cały ten czas Bond ma na sobie nie tylko cały szary kombinezon ale tez koszule, która mógł jej oddać. Jeżeli ona nie zamarzała w samym stroju kąpielowym to ciekawe jak on się grzał w tylu warstwach. Nielogiczne maaax.
3. Bond nie wie kompletnie gdzie będzie tego dnia, ale tak się składa ze ma na sobie ubranie kolorem dopasowane tak, żeby się wtopić w miejsce docelowe I PRZYSSAWKI.
4. Armia Tygrysa idzie na akcje, wszyscy maja te same kombinezony, a laskę puścili w sukience (ten sam absurd co dwa punkty wyżej), serio kto to reżyserował i przepuścił :o
Było tego więcej, ale już nie pamietam + inni tez trochę tych niespójności tu komentowali.
Fajna cześć, ze względu na trzy rzeczy:
- dobrą scenę otwierająca z upozorowaną śmiercią
- pojawienie się Blofelda
- japoński krajobraz, architekturę
:)
No i Connerego!