PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=741189}

183 metry strachu

The Shallows
5,7 47 837
ocen
5,7 10 1 47837
5,2 18
ocen krytyków
183 metry strachu
powrót do forum filmu 183 metry strachu

"183 metry strachu" (2016) - to pozytywne zaskoczenie i zdecydowanie jeden z najlepszych filmów animal attack ostatnich lat. Gatunek ten niestety od dawna kojarzony jest głównie z gniotami najgorszego sortu, a do poziomu "Szczęk" Spielberga już od dawna nikt nawet nie próbuje się zbliżyć. Na szczęście przychodzi 2016 rok i dostajemy "The Shallows" - ostry jak zęby rekina thriller, który, choć nie będzie najlepszym przedstawicielem kina grozy, tak z całą pewnością będzie jednym z najciekawszych tytułów w swoim nurcie. Niestety poza serią "Szczęki" nie znam żadnej godnej produkcji opowiadającej o rekinach. Może trzecia i czwarta część cyklu zapoczątkowanego przez twórcę "Parku Jurajskiego" nie należą do wybitnych osiągnięć kinematografii, ale i tak są lepsze niż dzisiejsze jakiekolwiek "Rekiny-widmo" czy inne sery emitowane namiętnie przez stacje TV4 i TV Puls. Ale wróćmy do "183 metry strachu" - reżyser nakręcił produkcję stonowaną, nastrojową, ze skrupulatnie podsycaną atmosferą i napięciem. Film wzbogacają artystyczne zdjęcia i barwna, kolorowa sceneria - egzotyczny klimat jest tutaj już wystarczającą podbudową. Po "The Shallows" można już sięgnąć właśnie z powodu plastycznych, cieszących oko kadrów. Kamera prowadzona jest pomysłowo, umiejętnie, a montaż jest odpowiedni - bez szybkich cięć czy chaotycznej zmiany ujęć. Cały kunszt techniczny widać w scenach jak okiem obiektywu śledzimy główną bohaterkę podczas surfowania lub pływania. Przeplatają się tutaj ujęcia z perspektywy, spod lustra wody czy bezpośrednio zza Nancy. No nadaje to ciekawego efektu i możemy się poczuć jakbyśmy byli w centrum akcji i walki o życie. Chwalebne jest też to, że twórcy nagrali część materiału w plenerach, a nie nakręcili swojego projektu w całości na "niebieskim ekranie", co dziś jest metodą powszechną i najczęściej praktykowaną. Samo przedstawienie rekina jest dość przyzwoite, w miarę realistyczne - no może poza efekciarską końcówką, która zepsuła nieco odbiór całości. Główna bohaterka po prostu wpłynęła na teren łowiecki rozdrażnionej samicy żarłacza białego i zaowocowało to licznymi atakami. Rekin był animacją komputerową, ale reżyser postawił na minimalizm i wyszedł z założenia, że najstraszniejsze jest to, czego nie widać, więc morderczego drapieżnika długi czas nie uświadczymy w pełnej krasie na ekranie. To oczywiście było rozsądne, bo pojawienie się płetwy grzbietowej czy zarysu samej sylwetki skutecznie napędza akcję i pobudza wyobraźnię. Sceny, gdy rekin pojawia się w pobliżu skały, która stała się azylem Nancy są naprawdę trzymające w napięciu i pełne grozy. Odganiają także poczucie sielanki, która ma na celu uśpić czujność oglądającego - fragmentów, gdzie myśleliśmy, że rekin być może odpuścił albo jest daleko, a pojawia się w najmniej spodziewanym momencie jest kilka i robią wrażenie. CGI jest dość niezłe i gdy widzimy krwiożerczą rybę nie mamy wrażenia, że jest ona wygenerowany cyfrowo... no może poza właśnie końcówką, która jest dla mnie zagadką, bo psuje całą koncepcję w miarę realistycznego filmu. Nie wiem kto odpowiada za przekombinowanie finału i postawienie na tanie efekciarstwo, ale należałoby się tej osobie potrącić z zarobionych $. To właśnie pod sam koniec dostaniemy widoczne, nie najlepsze CGI, przesadzoną akcję i z głównej bohaterki robi się Wonder Woman. Szkoda, że ostatnie minuty nie były kameralne jak reszta "The Shallows". Mimo, że to razi i trochę zaniża ocenę całości, to jednak nie dyskwalifikuje tego projektu, który można uznać za udany. Pojawia się nawet trochę krwawych momentów, ale nie przesadzonych czy wyolbrzymionych, lecz pasujących do rozgrywających się wydarzeń, np. mamy zszywanie pogryzionej przez rekina nogi. "183 metry strachu" to także spektakl jednej aktorki - Blake Lively, która jest cały czas w centrum wydarzeń. Pojawiające się inne, poboczne postacie nie mają większego znaczenia i służą za pokarm dla grasującego rekina. A nawet jeśli obsada byłaby liczniejsza, to postać wykreowana przez Lively i tak zamiotłaby wszystkich pod dywan. Wybór tej aktorki to obsadowy strzał w dziesiątkę, bo wypada przekonująco, można się z nią utożsamiać i przeżywać z Nancy wszystkie niebezpieczne sytuacje, żałować nieciekawego położenia i jej samej (chociaż…mój kolega miał powiedzenie, że „ładnej dziewczyny zawsze szkoda – chyba coś w tym jest). Jej uroda także ładnie kontrastuje z egzotycznymi, zjawiskowymi plenerami. Determinacja głównej bohaterki i jej umiejętności są uzasadnione fabularnie i jak najbardziej logiczne. Jako studentka medycyny potrafi zszyć ranę, mając świadomość czym to grozi itd. Boryka się także ze śmiercią swojej mamy i sytuacja w jakiej się znalazła daje jej możliwość przewartościowania swojego życia. Finalizując – „The Shallows” to może banalna produkcja, która nie jest wybitnym dokonaniem, ale dzięki sprawnej reżyserii i umiejętnej realizacji jest całkiem satysfakcjonująca. Całość zasługuje na jakieś mocne 6/10 z powodu kiepskiego zakończenia, ale oceniam na trochę naciąganą siódemeczkę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones