Przyłączam się do pytania, zwłaszcza w temacie sprzedaży duszy. To miało być alegorią czegoś ambitnego, tylko czego?
jak juz to metafora, a nie alegoria. przeciez ona w tym barze jak sie spotkala z gosciem, ktory kupil jej dusze powiedzila o co chodzi. nie wierzy w istnienie duszy i to mial byc jej artystyczny manifest. po prostu podpisala umowe - cyrograf, ze oddaje swoja dusze. jak dla mnie film byl przyjemny, milo sie ogladalo,ale pewnie pierwszy i ostatni raz, to nie film do ktorego sie wraca.
No i wątek z Obamą, pewnie miał być nawiązaniem do filmu "Paryż Manhattan, w którym główna bohaterka rozmawia z plakatem Woody Allena... Wszystko takie na siłę a w efekcie męczące i nudne.
w zasadzie to o nic szczególnego nie chodziło. Odpowiem na pytane pytaniem: czy w każdym filmie na prawdę musi o coś chodzić? Zwykły prosty i przyjemny filmik o rodzinie złożonej z przeciwieństw, innych kultur, ale potrafiących się kochać. Plus życiowe anegdotki. I tyle.