51-letni film zachwycił mnie efektami bardziej od współczesnych wysokobudżetowych produkcji. Pomieszczenia biją ówczesną konkurencję wykonaniem i szczegółami, ale też i tą dzisiejszą poprzez swoją naturalność bez zbędnych efektów komputerowych.
O tym że film wyprzedza efektami wizualnymi swoją i również też naszą epokę to jest jeszcze aktorstwo, gdzie mamy do czynienia z szarmanckimi gentlemenami
charakterystycznymi dla złotych lat hollywood.
Ich grze nie można jednak nic zarzucić. Nie rzucają głupich tekstów, co jest dzisiaj powszechne w filmach i jednocześnie są charyzmatyczni i naturalni. Szczególnie powaliła mnie gra aktora wcielającego się w główną postać. Wspomniane 2 cechy to była pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy podczas jego niewygodnej rozmowy na stacji.