Po obejrzeniu tego filmu nie wiedziałem co mam myśleć i jak się do niego ustosunkować. Z jednej strony jest to porządny film sci-fi z lat 80-tych i miło było po raz kolejny przenieść się do rzeczywistości, która tak bardzo urzekła mnie w części pierwszej. Z drugiej strony jednak film bardzo różni się od poprzednika. To co było prawdziwą siłą części pierwszej, czyli aura tajemnicy monolitu, zachowanie komputera pokładowego. Nieskończona możliwość interpretacji faktów pokazanych na obrazie została niemal całkowicie zanegowana. Reżyser podaje na tacy odpowiedzi do pytań postawionych w poprzednim filmie co jest na prawdę bolesne dla kogoś kto pokochał wizję kubricka. I zakończenie, które wywołuje niesmak swoją banalnością.
Zgadzam się kompletnie, drugą część byłą po protu jakaś prosta. Ostatnia scena oparta na dosyć banalnych motywach. Taka mała dygresja: Dwa słońca, brak nocy ? Najciekawsza i najbardziej magiczna część dnia zastąpiona oślepiającymi promieniami ? Nie to nie dla mnie.