Film jest trudny, bo podejmuje strasznie poważne zagadnienia - sens ludzkiej egzystencji, przypadkowość "przypadków", itd. Obraz Inárritu pokazuje jak kruche jest życie i ile cierpienia pociaga za sobą jeden impuls, jedno wydarzenie, ile ciągnie za sobą konsekwencji. Ile w tym przypadku?
Może życie to wielka bomba zegarowa, która czeka na zakończenie odliczania. Wybuch jednej pozostawia zniszczenia dookoła, innym przynosi ulge. Gdyby nie tragedia cristine paul by umarł, gdyby nie jack nie zginęły by dzieci i maż christine, itd. To jak Wielka partyjka domino, jeden nieoczekiwany ruch a wszystko się wali.
21 gramów to podobno róznica między ciężarem ciala przed i po śmierci. Co tracimy umierając? Ile waży 21 gramów? Czy to waga charakteru? Film naprawde daję do myślenia.
Marionetki w rękach losu? Ofary przypadku? To zadziwiajace jak wiele moze zmienić chwila.... Dlaczego Bóg pozwala na takie cierpienie dookola? Czy to kolejna próba? Po co?

Chyba jednak musi być jakas siła wyższa. Sam fakt że wszechświat gdzieś się kończy świadczy o tym że jest coś po za tą granicą - czyli nieskończoność. Jak sens na tle tego ma jedno ludzkie życie?