Fabuła.
Historia opowiada o zbrodni i karze. O tym jak w głównym bohaterze odzywa się sumienie, które powoduje, że z najlepszego zabójcy na świecie zamienia się w morze wspomnień związanych z swoją rodziną, którą utracił przez swoją pracę. Krótkie wprowadzenie filmowej opowieści nakreśla nam fabułę, która z każdą trwającą minutą nabiera rumieńców i każe nam wpatrywać się w ekran z coraz większym zaciekawienie. Naszemu bohaterowi jak każdemu przeciętnemu obywatelowi planety Ziemia należy się urlop, lecz nie dane było mu długo czekać na kolejny przydział… Zlecenie wyglądało na dość proste lecz gdy zabójca zaczyna odczuwać niepotrzebne w jego fachu uczucia podczas wykonywanej misji zaczynają dziać się nieprzewidywalne rzeczy. W taki sposób Travis został zabity, ale żeby nie było to za proste nie stał się duchem jak mogliśmy to obserwować w pięknym filmie wszech czasów „Uwierz w ducha” tylko został przywrócony do życia na tytułowe 24 godziny. Tak wiem, jakie czasy takie drugie życie ;) Szefostwo używa swojej super nowoczesnej technologi w celu naszego ożywienia nie po to bo nas bardzo lubią, ale dlatego,że potrzebują namiary lokalizacji ważnego świadka w sprawie ich firmy. Dany świadek to były pracownik,który zobaczywszy na własne oczy nad jakimi eksperymentami pracuje firma postanowił ujawnić to opinii publicznej. Po raz kolejny możemy zaobserwować, że reżyser chciał bardzo podkreślić jakie znaczenie ma sumienie naszych bohaterów w tym wszystkim.Chodziło o ogromne pieniądze więc nie trudno się domyślić, dlaczego został wezwany super agent. Po oznajmieniu przez Travisa miejsca złożenia zeznań przez świadka nasz bohater dowiaduje się od swojego najlepszego przyjaciela, że zaraz zginie gdyż ta technologia nie może ujrzeć jeszcze światła dziennego. Umiejętności pozwalają mu jednak uciec, choć to chwilowe szczęście gdyż za chwilkę dowiadujemy się o naszym powrocie do życia trwającym już niecałe 24 godziny. Tak zaczyna się nasza walka z byłym pracodawcą.

Aktorsko.
Na planie filmowym główne role przypadły dobrze znanemu Panu Ethanowi Hawke i troszkę mniej lub bardziej znanej Pani Qing Xu. Od samego początku do końca nie zauważyłem ani jednego momentu gdzie aktorzy nie potrafili udźwignąć swoich ról jakie przyszło im odgrywać. Nie potrafiłem oderwać od nich oczu choćby na chwilkę, a postać filmowa pani Lin Bisset w moim przekonaniu jedna z lepiej odegranych ról kobiecych w filmach akcji. Pokochałem ich za naturalność w odgrywanych scenach i za lekkość z jaką ukazywali pozytywne i te bardziej tragiczne emocje.

Podsumowanie.
Wybierałem się do kina z myślą, że to będzie coś w stylu Johnego Wick-a i bardzo słabo odegranej roli pana Liama Cunningham to drugie znów się zgadzało, ale nie przejmujcie się tym, gdyż Pan "zły" odegrał bardzo mało scen. Pomyliłem się na całe szczęście w 100%! Film od samego początku urzekł mnie swoją lekkością przekazu, dobrze skonstruowaną fabułą i bardzo widowiskowym scenom akcji. Z całego serca polecam to przedstawienie wszystkim kino-maniakom, którzy liczą na dobre kino akcji okraszone wieloma emocjonalnymi przeżyciami naszych bohaterów.

Miłego seansu.
Sebastian