Czy aby Rumunia z tego filmu, z roku 1987 nie jest (w pewnym sensie, oczywiście) bliska Polski A.D. 2007, 20 lat później? Podobnie ponura atmosfera lęku i zastraszenia, ten sam bezwład wobec wartości, ten sam żałośnie niski status kobiety. Władza, która decyduje o Twoim życiu. I te same, robione chyłkiem, po kątach, w lęku, niepotrzebne aborcje... Nie mogę jakoś przestać o tym myśleć. A film polecam bezwarunkowo. I jeszcze jedno - wybitna kreacja Anamarii Marincy. Oklaski!