Od samego początku jesteśmy wrzuceni w świat bohaterów, tym razem nie podglądamy, stoimy obok, dokładnie można poczuć co się dzieje w wewnątrz Otilii czy Gabity.
Film Mungiu jest pozbawiony "nadwyrazu", tutaj wszystko jest podane na tacy, ale z dobrym rezultatem, gdyż inaczej nie może być podane, przerysowane, bo też temat nie jest abstrakcyjny, tylko trudny, mówi o życiu przed życiem.
Efektem nie jest muzyka czy montaż, jest mimika twarzy aktorów, oszczędność w wyrażaniu emocji,największe wrażenie zrobił na mnie Vlad Ivanov grający pana Bebe, rola zagrana tak wiarygodnie, okrutnie, aż ma się ochotę wstać i go uderzyć:) w jaki sposób ukrywa o co tak naprawdę mu chodzi, jak robi ze swojej osoby tą najważniejszą, jak ukrywa kompleksy i nieudane życie, flustracje pod osłoną pseudoboga, biegnącego z pomocą do "dziewczyn z problemem" jest zadziwiające.
"4 tygodnie..." jest oszczędny w środkach, bo i w bohaterach zaistniała sytuacja rozgrywa się w środku, tym lepiej, sami możemy to odgadnąć,zwłaszcza, iż za pomocą formy treść łatwo odczytać.
Uderza obraz Rumunii w roku 1987, zupełnie podobny do Polski, szara, znajoma zima:)
Kolejna rzecz: kontrasty: głupota, dziwaczna naiwność Gabity i realizm, upór i całkowite poświecenie Otilii; złoty krzyżyk na szyi ciężarnej i niechciana ciąża.
No i nieustające pytanie: dlaczego Otilia jej pomogła? po co aż tak się w to zaangażowała?
Bo pochodzą z tego samego środwiska, bo ona mogła być na jej miejscu, bo jest bardziej niezaradna, bo oczekuje kiedyś tego samego, bo wie, że Gabita zrobiłaby to dla niej( o tym zresztą mówi w filmie).
Nie rozumiem jej postępowania, może dlatego, film mną wstrząsnął.
Obowiązkowo zobaczyć!
Podoba mi sie tytuł Twojej wypowiedzi "autentyzm bólu" idealnie tu pasuje. Film tak mocno we mnie uderzył, że czuję i prawdopodobnie długo jeszcze będę czuła swoisty smutek, który we mnie wywołały przeżycia bohaterek, które nie były wprawdzie pokazane, ale były tym bardziej autentyczne.
Nie jestem pewna, czy brak jest w tym filmie "nadwyrazu"? Wiele elementów związanych z życiem wewnętrznym bohaterek jest ukryte i zostawione do analizy widza i wg mnie to czyni ten film ciekawym.
Pozdrawiam.
a mną film nie poruszył nie wiadomo jak bardzo. po prostu - trudny, ale na czasie temat, tak mocno osadzony w łudząco podobnej do tej naszej rzeczywistości, któremu wg niektórych 'niedaleko do dokumentu'... ale wg mnie wręcz przeciwnie - daleko. bo film stara się być głęboki, ale czy jest - pozostawiam do konstruktywnego opinionowania we własnym zakresie.
co do roli pana Bebe - zgadzam się z Tobą w 100% :)