Obejrzałam film ponieważ bardzo lubię Drew, ale bardzo, bardzo, bardzo się zawiodłam.
Dlaczego? Fabuła choć wmiare oryginalne przerysowana w każdą strone, męcząca, źle wykorzystana (nie wiem jak inaczej to ująć). Humor w bardzo amerykańskym stylu czyli gagi i gigi na każdą strone w każdym momencie(miało być bardzo komediowo, wyszło bardzo tandetnie). I choć gra aktorska naprawde na wysokim poziomie, nie jestem wstanie powiedzieć o nim nic lepszego niż "obleci". A szkoda. Liczyłam na coś mniej typowego i oklepanego.
Jeśli fabuła "w miarę oryginalna" to z pewnością zdołasz wymienić podobne tytuły (z góry dzięki). To jeden z mych ulubionych filmów (i do tego jeszcze w ulubionym od niedawna miejscu). Uważam, że tu chodzi o coś więcej niż pośmiać się -w scenariuszu jest zawarte MEGA cenne przesłanie (i to nie jedno:)
Przesłanie "prawdziwa milość przezwycięży wszytko" (nie chce być sceptyczna ale to przesałanie niamal każdej komedii romantycznej).
Co do podobnych tytułów, myślę że "przypadkowa dziewczyna" oczywiście jeśli nie widziałeś. No i tak "przypadkowa dziewczyna" to dużo, dużo lepszy film. Mi bardzo podobało się "zupełnie jak miłość" (bardzo przyjemny film, no ale humor zupełnie inny). I choć czasem wstydzę się przyznać to "serce nie sługa" bardzo mnie wzruszyło. A jakbyś chciał coś naprawdę ciekawego to "lepiej być nie może". Z tym że ja nie lubię typowych komedii romantycznych, a te które lubię są mniej typowe dla tego gatunku.
Dzięki -zawstydziłaś mnie -wyszło na to, że niemal wcale nie oglądałem komedii romantycznych (dlatego oceniałem film na tle znanych mi, czyli innych gatunków). Jestem podobnie zakręcony jak bohaterka (jak gdyby nie mam długiej pamięci emocjonalnej, może dlatego ten film mi się szczególnie podobał mimo, że był nieco porąbany zapewne jak przystało na rozrywkowe kino USA, które jest mi obce).
Fabuła jest oryginalna, a humor jak na amerykański styl jest bardzo stonowany. Mnie osobiście cieszy, że Sandler zagrał w normalnym filmie i chociaż raz przestał robić z siebie debila. Generalnie tego aktora nie lubię, i swoją obecnością tylko mnie potrafi wkurzać, ale tym razem mnie nie irytował, a nawet wręcz przeciwnie - jego postać da się lubić. To jest chyba jego najlepszy film.
A historia jest niestety schematyczna, ale to domena każdej komedii romantycznej, zawsze po wielkim zakochaniu się, musi przyjść wielkie rozstanie i równie wielkie, spektakularne finalne wyznanie miłości. 500 dni miłości to jedyny film z tego gatunku, który wybija się spoza tego schematu.