Nie każdy film musi być od razu świetny. Wystarczy, że "nie jest papką dla przeciętnego widza". I taki właśnie jest moim zdaniem "Violent Separation". Thriller, kryminał, dramat. Wszystkiego w nim po trochu, ale wszystko podane w dość przystępnej formie i na dobrym poziomie.
Póki co jest trochę niedoceniony, ale spokojnie mogę polecić go jako niezłe kino na wieczór. Skutecznie wciąga widza w sieć skomplikowanych zdarzeń, nie pozostawiając nas obojętnym na losy bohaterów. Bez fajerwerków, za to z życiowymi puentami. .
Potwierdzam. To nie jest film wybitny czy bezbłędny. Po obejrzeniu zwiastunu miałem spore wątpliwości czy w ogóle po niego sięgać.
Natomiast on świetnie spełnia swoją rolę - bycia jednocześnie rozrywkowym kinem, a i takim do refleksji. Reżyser dobrze opowiada historię, aktorzy są dobrze poprowadzeni, nie ma jakichś wielkich głupot, a bohaterów da się polubić i rozumieć ich motywacje. Naprawdę na tle wielu tandetnych filmów w swoim gatunku, jakie ostatnio powstają, ten wyróżnia się na plus.
w tym filmie wszyscy byli siebie warci . Durna Abby , kretyn Ray , Norm . Najbardziej rozczarowała mnie jednak Frances . Scena z otwartymi drzwiami zostawionymi dla Normana - powinna go kopnąć w d....
Chyba nie za bardzo mogła bo spodziewała się jego dziecka....;(ciekawe tylko ze on da sobie w przyszłości z taka trauma jak morderstwo swojego brata,pęknie po tygodniu i się przyzna....;o
Mi w filmie trochę nie pasowała obsada. Była dobra, starali się przyciągnąć nimi widza... tylko każdy był taki jak poznajemy go z innych produkcji. Naiwnie zakochana Abby zastanawia dlaczego nie wstała z martwych skoro jest wampirem. Mąż nabijał się, że nie uczy się strzelać pociskami z werbeny. Rey jest po prostu Craigiem, a Norm Robinem... ich postacie trącają w dokładnie te nuty... twórcy dokładnie wybrali postaci i role im przypisali według znanego im schematu, więc moment gdy Norm mówi "nie chcę być samotnym mścicielem" wywołał lekki uśmiech. Gdy Rey rozmawiał z Normem na ganku mój maż zaczął podkładać własne dialogi typu "Rozmawiałem z Batmanem, nie da rady tego załatwić" i "Smurf też powiedziała, że tym razem mi nie pomoże", w zasadzie odzwierciedliły całe znaczenie tej sceny. A na koniec czekałam aż Francis podczas rozmowy z ojcem powie "Zaczynasz się zmieniać" i wbije ojcu nóż w oko... i ogólnie film był dobry, taki średniak... ale pierwszy raz chyba wolałabym, aby aktorzy tam grający byli mi zupełnie obcy...