Po obejrzeniu miałam mieszane uczucia. Gdzie ciekawa zwrotna fabuła? Po co te naiwne sceny? Co to za dziwna, pomieszana konstrukcja?
Po czym zrozumiałam, że ten film jest jednym, ogromnym obrazem z wieloma motywami w tle. Na pierwszym planie, najważniejszy, clue dzieła, jest upadły anioł, a dodatki na kolejnych planach, w tle, tu w rogu, tam z tyłu, są jedynie środkami do nakreślenia jego. Nie mogą zdominować motywu, który obraz chce uwydatnić. Dlatego są mniejsze, czasami mniej szczegółowe, czasami dalej umiejscowione, a czasami są tylko konturem.
Nie odbieram tego filmu jako ciągłość, a raczej jako zastany obraz. Bliżej mu do kropki niż kreski. Do serca mojego nie trafił, ale wielkie uznanie za taki zabieg.