Bardzo śmieszna nieskomplikowana komedia z Martinem Lawrencem w roli głównej.
Mimo że schematyczna, mmo że humor typowy dla gatunku naprawdę można się nieźle pośmiać obserwując poczynania Martina AKA Big Mamma, usiłującego zbawić swój kawałek świata...
Oczywiście bohater zkaochuje się i zdobywa zaufanie sympatii, potem je traci, gdy "ona" się dowaiduje o cłej mistyfikacji. ale ponieważ MArtin jest młodym, przystojnym zakochanym Amerykaninem publiczn wyznanie grzechów w kościele zjednuje mu wszystkich ewentualnych przeciwników i zostaje wynagrodzone w postaci wdzięcznej kobiety.
To zastanawiające,że w bardzo wielu filmach bohateorwie główni, którzy tak naprawde nie zawinili, trudno bowiem ściśle tajną operację nawać kłamstwem, oszustwem etc, tłumacza się przed wybranką lub wybrankiem. Oczywiście mówią że tak są winni, "produkują" długawą ideologię, prosza o jeszcze jedną szansę etc. Oczywiście też wszyskto sie dzieje wśród wielu innych, psotronnych osób, które pełnią fukcję "sądu", ich przywalający pomruk lub mało dyplomatyczna uwaga sprawaiją że dziewczyna się decyduje przebaczyć chłopakowi.....
Ci Amerykanie to dziwny naród....