i Andrzej Titkow w tle. Reżyser bada swoją rodzinną przeszłość. Szuka i odkopuje swego rodzaju drzewo genealogiczne. Badania doprowadzają go do informacji o których wcześniej nie wiedział, chociażby o Arnszajnowej, gdzie po raz pierwszy dzięki pomocy jego siostry odwiedza jej grób. Myślę, że autor nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i z zapewne krótszego filmu który miał w zamierzeniu, wydłużył mu się, dzięki temu odkryciu. Widać, że początkowo miał to być inny film, w momencie odkrycia jak mu się przytrafiło, temat zszedł lekko na inne tory, i zostaje poświęcony w dużej mierze Franciszce Arnsztajnowej. Całkiem nieźle się ogląda, nie jest źle.