Kto wystawia wysoką ocenę temu filmowi, przymyka oko naprawdę na bardzo wiele. Propaganda to jedno, apogeum czerwonego terroru, więc jak Stalin chciałby sceny w której wjeżdża na tyranozaurze pomiędzy Krzyżaków, taka scena w filmie by się pojawiła. Czy na Kremlu Iwan IV, Piotr, Lenin, Stalin, Breżniew czy Putin, zawsze to samo na ruskiej ziemi, niestety... Zostawmy więc propagandę anty-niemiecką i anty-katolicką na boku i skupmy się na błędach w wykonaniu filmu.
A tych jest niestety wiele. Przeszkadza przede wszystkim rozwlekłość scen i chaos. Nie tylko scena bitwy jest długa, to można zrozumieć ale większość ujęć. Samej fabuły, zwrotów akcji, jest jednak tyle, że starczyłoby na 30 minut opowieści, może godzinę. Dostajemy film trwający 1 godzinę i 50 minut. Zamiast przeciągania scen (co też może być pokłosiem propagandy - wbijanie do łbów prostych mieszkańców kraju Sowietów, 5,10 i więcej minut każdej sceny), można rozwinąć historie bohaterów, drugoplanowych i tytułowego.
O samym księciu Newskim wiemy po filmie tyle: po pokonaniu Szwedów odpoczywał od wojaczki będąc rybakiem, przyszli Krzyżacy, pokonał ich z imieniem Rusi na ustach i samymi zaletami w sercu. I wjeżdżają napisy końcowe.
Inni bohaterowie raz się pojawiają, raz znikają. Jak królik z kapelusza iluzjonisty, wyciągany kiedy trzeba przez reżysera.
Kompletny chaos. Chaosem jest też sama scena bitwy, każdy okłada każdego, nie ma jakichkolwiek formacji wojskowych, pomysłu. Kusze krzyżackie - jeden występ, 30 sekund, ruskich łuków nie kojarzę, bo przecież po co strzelać, można z krzykiem "urraa!" rzucić się na wroga. Długo by wymieniać, zatem przejdę do ostatniego głównego zarzutu, braku realizmu. Realia były jakie były, braki w towarach, komunizm, nadrzędny cel propagandowy ale w każdych realiach należy dążyć do realizmu, do prawdy. Tutaj mamy festiwal bzdur typu dziury w kształcie krzyża na środku hełmów krzyżackich krzyczące: "tu strzelaj! tu dźgaj! w środek!", kawalerię krzyżacką jadącą w zbitej grupie zamiast rozwiniętej formacji, zatrzymanie się po podjechaniu - akurat by wygodnie dać się pościągać z koni piechocie ruskiej oraz wiele innych głupot.
Podsumowując, film nie broni się fabularnie, nie broni rysem osobowości bohaterów, nie broni historycznie. I oczywiście jest ordynarną propagandówką. Jedyne zalety to charyzma głównego aktora, talent reżysera i muzyka. Można więc dodać ocenę lub dwie ale każda powyżej 5 jest efektem jakiegoś zauroczenia i ignorowania góry wad "Aleksandra Newskiego".