Postarajcie się oprócz wzroku i słuchu zaprzęgnąć do odbioru tego obrazu także swój smak i bodźce czuciowe tak by jakimś sposobem podciągnąć średnią ocenę tego bestselleru do 7,9 filmwebowej noty.
Oto Ja Martinus pod nową stałą postacią Royal Bengal Tigera - cieszy ucho że znasz się chłopie na dobrym kinie.
Ha, ha, ha. Srednia = (s*g+sf*gf)/(g+gf)
gdzie
s- dotychczasowa średnia
g-liczba dotychczas głosujących
sf-średnia ocena fanów American Gangster
gf-liczba głosujących fanów American Gangster
Średnia wejdzie na poziom 7,9,
gdy zagłosuje 5600 fanów dziesiątkami,
gdy zagłosuje 10600 fanów dziewiątkami,
gdy zagłosuje 117000 fanów ósemkami.
Jesteś fantastą. Nie licząc mnie, zdobyłeś jedną dwudziestą procenta zagorzałych fanów w sześć dni. w tym tempie zrealizujesz swój plan w 30 lat!!!
Ale to miłe.
Jako pomagier i ogar pod postacią Czarnego Ogiera piszę do ciebie Bellu w imieniu mojego duchowego mistrza i pana Martinusa_filmweb czyli prawej ręki Bengal_Tigera. Panterowaty wziął sobie chwilowy wymuszony urlop na prośbę pewnej filmwebowej pracownicy czy jak tam się zwie - redaktorki korektorki. Zapewne twoje przemyślane przeliczenia i miary są w jakimś stopniu miarodajne i prawdopodobne dlatego proponuję abyś nieco pomantrował przy ich realizacji tak by skrócić podwyższenie noty do wymaganej przez kotowatego maksymalnie do kilku, czy kilkunastu miesięcy... Jest w mojej mieścinie pewien fizyk, matematyk - w razie jakichś większych kłopotów z cyframi uposażę "saszowatego" w konserwy i prowiant, dorzucę plik dziesięciozłotówek w sakwę i wyślę ci z pomocą abyś zawsze dobrze rachował w obliczeniach i posiadał kamrata do trudnych zadań różniczkowych na długie wiosenne wieczory.(Żarty :-)). Tak na poważnie zdanie Martinusa_filmweb jest dla mnie jednoznaczne - także uważam że tej formy i klasy film powinien znajdować się co najmniej w pierwszej 30-tce filmwebu.
Moja rada jest taka: nowy portal filmowy z rankingiem opartym na równaniach różniczkowych w przestrzeniach Banacha. Filmweb trzeba odpuścić. Martinus_filmoland też może być.
Raczej z radami to nie ten adres - zgłosić się do naczelnego "wodza MSZ-u :-). Jeżeli mało ci Bellu "saszki" na długie wieczory fizyczno-matematyczne dokaptuje wam jakąś białośnieżkę, tak by po owocnych obliczeniach przybyły z rana pyszne świeże bułeczki i jakaś wkładka do garnka na obiad. Paka malczik - owocnych obliczeń :-).
Na Filmwebie American Gangster jest skazany na wieczny pobyt poza pierwszą 30-tką.Na mojej półce z filmami jest tak jak sobie życzysz i nic innego nie mogę zrobić.
Aha, wyraz "pomantrował" należy rozumieć nie jako dalekowschodnią sentencję modlitewną lub medytacyjną ale jako synonim, bliskoznaczność europejskiej czy amerykańskiej "afirmacji". Należy także pamiętać aby nie przesadzać z żartami na jego temat ażeby nie urazić uczuć i odczuć osób, ludzi dla których mógłby stanowić o wiele większe znaczenie.
Chyba jednak nie bo rok po twoim wpisie o czekaniu przez 7 wieków na notę 7,9 ocena wynosi 7,8 ;)
Martinusa uważałem za fantastę. Popieram fantastów nawet w nierealnych projektach!!!
Ten wzór znalazłem na samym filmwebie - ja go tylko przekształciłem zgodnie z zasadami arytmetyki. I dodałem interpretację. Bo marzenia można też mierzyć.
Dla mnie -- 7-mka, ani trochę więcej, ani trochę mniej. Świetnie zrealizowane kino gatunkowe, z dodatkowym walorem oparcia historii na czymś, co się zdarzyło naprawdę. Dobrze zagrane, bardzo dobrze wyreżyserowane i zmontowane. O wiele więcej niż solidne rzemiosło, o wiele mniej niż arcydzieło -- choćby przez fakt, że nie dostrzegłem w tym filmie żadnego wątku ani motywu, którego już wcześniej, w prawie takim samym kształcie, już gdzieś bym nie widział.
Pozostają do tego jeszcze dwa podstawowe pytania: o czym ten film mówi i czy skłania do jakichś głębszych przemyśleń? I z tym raczej jest kłopot. Odważniejszy recenzent mógłby nawet zaryzykować tezę, że obraz ten to pochwała niezależnościii przedsiębiorczości Lukasa. Tu, na Filmwebie, można spotkać się z opiniami użytkowników, których film skłonił do takiego właśnie odbioru tej postaci. Nie oczekuję od kina moralizatorstwa, ale gdy film przez 90% czasu koncentruje się na w sumie bardzo wyblakłą czernią zarysowanym bossie narkobiznesu, zorganizowanym i odpowiedzialnym człowieku sukcesu, a w 10% jest eposem o nieco gamoniowatym i pełnym słabości Eliotcie Nessie lat 70-tych oraz jego brawurowym przedsięwzięciu, to ja się czuję, jakbym zjadł kebab w budyniu, to znaczy: nie rozumiem, dlaczego ktoś to tak zakomponował, nie czaję koncepcji.