Jedyny pocieszny moment w filmie. Aż podskoczyłem. Sądziłem, że nic mnie w tym badziewiu mile
nie zaskoczy. Film profesjonalnie zrobiony, ale słaby. Jeszcze gorszy i jeszcze głupszy od "Kodu Da
Vinci". Ciężko zekranizować nawet najlepszą książkę. Szkoda, że Ayelet Zurer nosiła te spodnie i
długie spódniczki. Od czasu "Monachium" lubię patrzeć na jej ładnie wyrzeźbione nogi. Izraelka grająca
Włoszkę... Pamiętam Niemko-Włoszkę grającą Izraelkę - Naike Rivelli.