nie dałem rady wymęczyć tego gniota do końca :D

Fabularnie w zasadzie bez sensu, nie licząc wstępu. Ale realizacyjnie nie jest tak źle.

Ilość absurdów fabularnych tego gniota jest zatrważająca... pod koniec miałem wrażenie jakbym oglądał Monty Pythona :D

podzielam opinie, przygodowy chłam pochlapany krwią dla kontrowersji

Mam bardzo podobne odczucia. Początek był bardzo dobry, klimatyczny i dawał nadzieję na coś dobrego. Niestety im dalej tym gorzej, a końcówka to jest po prostu żart. Bohaterowie zachowują się jak banda idiotów, na czele z głównym bohaterem, który a to biegnie bez żadnej broni czy przygotowania ratować siostrę, a to olewa całkowicie zagrożenie albo jeszcze biegnie prosto do ludzi, którzy chcą go złapać. No i po prostu od razu wygląda podejrzanie. Mieszkańcy wyspy powinni od razu się zorientować, że coś z tym gościem jest nie tak. Główny bohater w swoich działaniach nie jest ani trochę subtelny, czy dyskretny.

Sama społeczność wyspy została całkowicie zignorowana przez twórców filmu. Właściwie nie wiemy jak oni do tego wszystkiego podchodzą, jaki mają stosunek do sytuacji, które występują. Po prostu, gdy odbywa się pewien "obrzęd" to stoją i się patrzą, tylko do tego zostali sprowadzeni.Przywódcy walczą ze sobą, a ludzie jakby po prostu mają wywalone na to kto nimi kieruje i jak.

Ten film jednak jest sprawnie zrealizowany. Aktorstwo jest dobre, zdjęcia są świetne, no i klimat na początku filmu. Niestety zmarnowano duży potencjał.

Dobrze ktoś ten film zrecenzował ........ po prostu gniot, a gwiazdka tylko za scenografie. "Ilość absurdów fabularnych tego gniota jest zatrważająca" - słowem w sedno.

Aż tak surowym bym nie był, żeby dawać ocenę 1, bo mimo wszystko kilka scen mi się podobało (oczywiście jak się wyłączyło mózg), a sam początek był wciągający. No, ale niestety scenariusz i głupoty położyły ten film. W pewnym momencie po prostu przestałem traktować go powaznie, a bardziej jak jakąś niezamierzona parodię.

Nastawiłem się na dobry niedzielny film, także zrozum złość i rozczarowanie .... :-) a ta "wiertarka" to esencja durnoty

Mnie najbardziej uderzyła logika władz wyspy, kiedy dowiadują się, że mają kreta. Z jakichś względów Malcolm wie, że podejrzany nie jest tym, kogo szykują, ale zamiast zapytać z kim miał na tyle bliski kontakt, by ktoś mógł podmienić zaproszenia, po prostu go zabija. I później, jeszcze bardziej głupie zachowanie. Malcolm przyprowadza Jennifer. W nocy. Kiedy wszyscy są w swoich domach i prawdopodobnie śpią. Nie lepiej byłoby zgromadzić wszystkich w pełnym słońcu i obserwować ich reakcje? Z dużym prawdopodobieństwem główny bohater jakoś by się zdradził, chociaż samą mimiką (nie oszukujmy się, oni już od początku powinni wiedzieć, że z nim jest coś nie tak. Swoją drogą, co się stało Stevensowi? Wszędzie grał dobrze/bardzo dobrze, a tutaj był jednym z najsłabszych aktorów).
Ale jeden film dostaje ode mnie siódemkę, mocno naciąganą, ale jednak, głównie za zdjęcia i stronę techniczną.