PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33125}

Arena walki

Battle Circus
5,8 33
oceny
5,8 10 1 33
Arena walki
powrót do forum filmu Arena walki

MASH z Bogartem

ocenił(a) film na 3

No cóż, będąc fanem zarówno ról Bogarta jak i kultowego MASHa (w większym stopniu chyba w wersji serialowej) po przeczytaniu zajawki nie mogłem sobie odmówić zobaczenia tego filmu. Zdobycie go zresztą wymagało pewnego wysiłku tak więc z tym większym zaciekawieniem sięgnąłem wreszcie po ten tytuł...

Niestety z przykrością stwierdzam, że dzieło Mela Brooksa dziełem nie jest. Nazwisko reżysera oraz wybitnego aktora z pozoru wiele obiecuje. Tym bardziej wielkie jest rozczarowanie. Czołówka filmu głosi opowieść o "potędze i niezłomności ludzkiego ducha". I tego reżyserowi najwyraźniej zabrakło.

Ukłony dla tego kto mi powie do jakiego gatunku należy ten film (poza obowiązkowymi określeniami w opisach). Jest tu za mało przygody na film wojenny; za mało romantyzmu na romans; za mało humoru na komedię; za mało dramatyzmu na dramat i tak można by wymieniać... a zarazem wszystkiego po trochu. Film nie wpisuje się w żaden gatunek czy konwencję kinową. Nie tworzy też nic nowego. Ale nie jest to ciekawe połaczenie różnych konwencji, odejście od stereotypów. Co więcej zabrakło pomysłu na scenariusz. Przez godzinę i 36 minut nie rozgrywa się tu żadna zwarta, sensowna narracja czy choćby akcja. Film jest pocięty, poszatkowany, pokawałkowany. Widzimy zmontowane urywki obrazków ze szpitala, kolejne odgrywane scenki (w większości bez dialogów) - zwijanie i rozstawianie namiotów, jeżdżące w koło ciężarówki, przenoszonych rannych, lądujący i startujący śmigłowiec (mieli tylko jeden z jednym pilotem?). Niemal nic się nie dzieje !!!

Wszystko opiewa raczej na dość niski budżet. Oczywiście można zrobić świetny film niskim nakładem kosztów jednak tym razem pomysł się nie udał. Rażące są sztuczne plany a przede wszystkim zdjęcia w namiotach - na tle brezentowych, płaskich ścian, niemal bez scenografii, wszystkie w zbliżeniach. Nie jest to wytrawna praca operatorska. Aż prosiłoby się o choć trochę szerszy plan, pokazanie "życia", otoczenia, ludzi. Wprowadzenie postaci drugiego planu, ciekawych epizodów.

Mamy tymczasem tylko kilkoro bohaterów. Najbardziej rozbawił mnie sierżancina z wielkim wąsem, którego jedynym zajęciem przez cały film jest zwijanie i rozstawianie namiotów - ładny pokaz ćwiczeń wojskowych. Ale mamy przecież wieki miłosny wątek - lekarz i pielęgniarka spotykający się na froncie. Historia o wielkim potencjale, co najmniej na miarę "Angielskiego pacjenta". I tu spotyka nas zawód. Gdyby była to dobrze zbudowana historia, skoncentrowana na samej miłości, z wielkimi gwiazdami i z otoczką w postaci pracy szpitala film broniłby się jeszcze. Jednak tu także zawodzi. Po pierwsze Bogart i Allyson wydają się kompletnie nie pasować do siebie. Od razu rzuca się w oczy i przeszkadza spora różnica wieku (co nie było przeszkodą, a nawet dodawało smaku duetowi Bogart-Bacall). Po drugie major Web przechodzi rodzaj niewidzialnej transformacji. Początkowo mamy go za kobieciarza i podrywacza. Po chwili (nie wiadomo dlaczego i w jaki sposób) okazuje się wrażliwym, zakochanym, zdolnym do głębokich uczuć i wyznań. Po trzecie ich relacja rodzi się z niczego - nie ma tu ani miłości od pierwszego wejrzenia ani rodzącego się z czasem uczucia. Zabrakło ukazania całego etapu poznawania, nawiązywania relacji, uwodzenia, wtajemniczenia w życie tej drugiej osoby. Nagle po prostu są ze sobą "bo tak". Zamiast tego mamy kilka wstawek ni to dramatycznych - operacja chłopca, ni to komediowych - sceny z prysznicem. Po czwarte Allyson wydaje się przesadnie głupiutka i dziecinna. Nie jest to zdecydowanie "słodka idiotka" ale niektóre jej zachowania, wypowiedzi i nieudolność (które pewnie miały budzić uśmiech) budzą politowanie. Po piąte pojawia się istotny wątek alkoholizmu Webba. To kolejna ciekawa próba i pomysł - ale znowu nie wygrany w filmie, nie rozwinięty, nie dopełniony. Potraktowany zupełnie epizodycznie i zdawkowo. Po szóste końcowy motyw rozstania i powrotu zamiast wzruszać wręcz śmieszy - czy rozdzielenie dwójki bohaterów na 2 dni w związku z jakąś dość rutynową sytuacją ma być aż tak dramatyczne. A największym wyczynem patriotycznym filmu jest bezpieczne zjechanie ciężarówką ze zbocza. Przyczynków do dobrego kina jest w filmie trochę więcej, ale to tylko przyczynki tego co mogłoby zaistnieć w rękach zdolnego twórcy.

Jeśli coś lub kogoś można by pochwalić to (niemal jak zawsze) Bogarta. Jego aktorstwo pozostaje na dość dobrym poziomie (przynajmniej na tle reszty postaci), stara się i świeci talentem - jest to jednak za mało. Sam aktor nie jest w stanie udźwignąć kiepskiego scenariusza (zwłaszcza, że niewiele jest do zagrania), słabych zdjęć, byle jakiego montażu...

Film, powstający w 1953 r., bezpośrednio po wojnie koreańskiej, miał zapewne za cel pokazanie pracy szpitali polowych i uczczenie wysiłku opisywanych ludzi. To zadanie spełnia on tylko połowicznie. Owszem, widzimy szpital od strony "technicznej" - namioty, narzędzia, maszyny, pojazdy, nawet trochę rannych; postarano się o oddanie wiernie wielu szczegółów, mamy prawdziwe śmigłowce i ciężarówki. I nic poza tym. Nie ma w scenach szpitalnych ani chłodnej, dokumentalnej, reporterskiej relacji ani potrzebnego dramatyzmu. Film nie wywołuje w widzu emocji, nie pozostawia śladu. Serial kręcony 20 lat później, mimo zdecydowanie komediowego charakteru, był pod tym względem dużo lepszy.

ocenił(a) film na 5
cew

Dzieki za recenzje, ale Mel Brooks to chyba w tym filnie nie maczal palcow;)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones