Tak, dokadnie tyle zapamiętałam z tego 'cudonwego obrazu'
To tak ,kilka słow na wstep ;)

Fabuła bardzo tandetna i naiwna - główna bohaterką jest oczywiscie amerykańska Żydówka , która 'nie docenia' swojego pochodzenia. Ma gdzieś to, jak potoczyły sie losy jej rodziny podczas II wojny swiatowej . I co sie dzieje ? Niczym w 'Opowiści Wigilijnej' , nagle robi sie jasno [ a mama mówiła ,zeby nie isć w stronę światła...] i BUM! Kirsten ,albo raczej powinnam napisac Hannah, zostaje przeniesiona do Polski z czasów wlasnie II wojny.

Dlaczego nie słuchałam wujka Johna i znowu obejrzałam ten film? Juz za pierwszym razem okropnie mnie znudził [ w przeciwienstwie do 'Pianisty' ,ale do tego wrócę] . Ale pomyślałam ,ze jesli obejrze go znowu, to moze dostrzege coś czego wczesniej nie dostrzegłam i zmienie zdanie co do tej kiepskiej 'komedii romoantycznej' .

Najlepsze były chyba te plastikowe teksty w stylu : Dlaczego nie słuchałam wujka Ryszarda , kiedy chciał mi opowiedziec o obozach koncentracyjnych?' czy 'Zamiast słuchac o losach Żydów, ja przesyłałam sobie z koleżankami liściki pod ławkami'....No tragedia! Że niby to miało powiac jakąs filozofią? Chyba tem film jest za inteligentny na mnie ;)

Ktoś wspominał o 'Pianiście' pana Polanskiego. Da mnie bez porównania. Pianista jest o wiele lepszy. Oglądając go , naprawde to przeżywałam [ te wszystkie naprawde obrazujace sceny . np. wyrzucenie przez okno straca na wózku ] a ten oto tutaj film? Co we mnie wzbudził? Moze jakiś lekki smutek ,ale nic więcej. No szkoda, ze tylu ich zginęło , no tak szkoda....Moze ja jestem jakas znieczulona? ;)
Pianista miał wszystko lepsze - aktorstwo [ nie porównuje nawet Brody'ego do Dunst ] , scenariusz [ aczkolwiek Polański miał zdanie ułatwione , bo ekranizował ksiązkę] .

I tak końcówka 'Arytmetyki...' przebija wszystko. Oczywiście Hannah , po powrocie do swoich czsów zrozumiała swoj bląd i postanowiła go naprawić . Postanowiła sie zmienić. Juz nie bedzie pisac lisćików z koleżankami i od teraz będzie uwazniej słuchac opowieści wuja Johna. O fuj! Za sztuczna i za bardzo przewidywalna koncówka.

I rola Kirsten Dunst niczym mnie nie zdziwiła - zagrała jak zwykle, na swoim niskim poziomie. Zresztą wszystkie role tej 'aktorki' wyglądają tak samo. Nie wypadła przekonujaco - oczywiście dla mnie.

Hmm...To by było na tyle.
pozdrawiam.