Film faktycznie wydaje się mieć dwie twarze, z jednej strony oglądamy szary i brzydki Berlin czasów upadku muru, z drugiej neonowe lata 80, ostro podkreślone muzyką z tamtych lat. Trochę kina szpiegowskiego, trochę efektownej teledyskowej akcji, spośród której największe wrażenie robi rzecz jasna świetnie zmontowane ujęcie mające wyglądać, jakby było nakręcone całe na raz. Dla jednych będzie to trafione połączenie, inni mogą narzekać, że jest "za dużo skomplikowanej fabuły jak dla blockbustera" lub przeciwnie, "za dużo naciąganej komiksowej akcji jak na solidny film szpiegowski".