Naiwna i nieznośnie kiczowata opowieść o małym geniuszu muzycznym, poszukujący swych rodziców.
Nie bardzo wiem, co ten film chce nam sprzedać? Czy to, że muzyczny talent dziedziczy się w genach po rodzicach (proszę nie bić, nie ja ten absurd wymyśliłem), a może to, że wszystkie dźwięki pochodzące z otaczającego...
Co z tego, że historia naiwna, przewidywalna i nieprawdopodobna - to tworzy właśnie magię tego filmu. I przede wszystkim nie wystarczy go obejrzeć - trzeba się w niego WSŁUCHAĆ !!! Wrażliwy widz doceni jego walory. Polecam i kropka koniec.
Jestem miło zaskoczona tym filmem:) Mimo, że historia nieco przewidywalna, obejrzałabym go ponownie, pewnie ze względu na muzykę i grę głównego bohatera:) Polecam:)
ale mnie wzruszył. Dużo muzyki, fajny chłopak, taki mądry, którego się lubi od pierwszej sceny. Spłakałam się kilka razy. Robin Williams jako uliczny rzezimieszek zaskakuje (lubi czasem pokazać pazur, nie?). Taka bajka o miłości i przeznaczeniu. Uwielbiam takie. A Jonathan Rhys Myers osobiście tam śpiewa, ku memu...
Film ma wspaniały, zaczarowany klimat, ten nastrój który udzielał mi się przez cały film to coś niesamowitego! Sposób pokazania muzyki w filmie genialny, każdy pojedynczy dźwięk, ton jest jak natchnienie, wypełnia duszę i uszczęśliwia :) Polecam...
jest co prawda trochę bajkowy, mdły i naiwny i takie cuda się nie zdarzają bo to bajka ale ............... my przecież chcemy żeby cuda się zdarzały, chcemy wierzyć że dobro zwycięża i że istnieje miłość od pierwszewgo wejrzenia!
Dla mnie przede wszystkim film pokazuje świat pełen cudownej muzyki ! jest ona...
Ktoś mi kiedyś zarzucił temat, żeby w tym filmie znaleźć przykłady każdego z dziesięciu z
przykazań a oprócz czwartego nic mi nie przychodzi do głowy...
Naprawdę nie rozumiem tej oceny i tych komentarzy... Po obejrzeniu filmu przychodzi mi na myśl tylko słowo: naiwny. Ten film jest dla mnie tak naiwny i pretensjonalny, że to przykrywa wszelkie potencjalne zalety i nie pozwala mi wziąć ich pod uwagę. Po prostu bajka i zdecydowanie nie moja.
Podsumowując "August Rush"...
Wiele negatywnych wpisow widze na jego temat - coz moge powiedziec, zal mi waszego braku gustu filmowego.
Film po raz pierwszy obejrzalem w samolocie, odrazu chwycil za serce. Dramat w pelni tego slowa znaczeniu, tyle ze z happy endem (co w prawdziwym zyciu rzadko sie zdarza) .
Film pokazuje cala game ludzkich...
Dawno nie widziałam tak naiwnego i sentymentalnego filmu. W sam raz na świąteczny
wieczór dla całej rodziny... ;-) Aż chciało się czasami wyć z zażenowania, gdy słyszało się
dialogi p.t. "Gdy byłem mały, rozmawiałem z księżycem". Człowieku, zmień dilera...
Mógłby to być ckliwy, muzyczny film, na 6, ale jedynie, czego w nim zabrakło to flagi amerykańskiej - na początku lub na końcu - bez znaczenia.
Proponuje zmiane tego tytułu... to jest chore... skoro tytuł August Rush funkcjonuje wszedzie
to czemu tutaj jest jakieś cudowne dziecko?
a nawiasem mówiąc - co za DEBIL wpadł na pomysł żeby zmieniać tytuł - przecież to nie są żadnego angielskie słowa tylko PSEUDONIM artystyczny chłopaka... :(( A tak tytuł brzmi jakby film był o nowym Dalajlamie :/