Czegoż tu nie mamy: mamy intrygę sensacyjną jasno nawiązującą do Bondów, mamy podróże transkontynentalne... A jednak zatęskniłem do prostszej, bardziej klarownej fabuły jedynki.
Autorzy polskiego dubbingu chyba starali się być bardziej dowcipni od Amerykanów; niemal w każdą kwestię Złomka (plus w niektóre kwestie innych aut) wciśnięto jakieś słowo niby-to zabawne. Ale czy duża część tego słownego dowcipu nie trafia aby w powietrze, skoro targetem filmu mają być, w pierwszym rzędzie, dzieciaki?