Perełka brytyjskiego kina i pythonowskiego absurdu. Twory wyobraźni Adamsa zostały umiejętnie przeniesione na ekran - po części zresztą przez samego mistrza, który jest współtwórcą scenariusza. Może się wydawać, że fabuła jest odrobinę niespójna, ale to nie na niej opiera się film, ale na ciekawych epizodach, na oryginalnych pomysłach zawartych w kolejnych scenach. Podobnie rzecz na ma się zresztą u Monthy Pythona. Przeczytałam książkę i jestem bardzo zadowolona z adaptacji, która skazana była na sukces, skoro maczał w niej palce Adams. Żałuję tylko, że możliwe dalsze filmowe części mogą do końca nie zachować ducha powieści, bez autora uzupełniajacego scenariusz o swoje nowe pomysły. Świetnie dobrana obsada, każdy jest tu na swoim miejscu. Nawet Vogoni sprostali moim oczekiwaniom ;] Moją ulubioną postacią książkową i dzięki Rockwellowi również filmową jest Beeblebrox - "mieszanina geniuszu i naiwnej nieporadności". Warto zobaczyć chociażby dla popisu Rickmana w roli androida Marvina, a tym, którzy mają wciąż problemy z dowcipem w stylu brytyjskim polecam najpierw przeczytać powieść - zapewniam, że film sprawia naprawdę dużą przyjemność po bliższym zapoznaniu się z twórczością Adamsa.