Brytyjski humor nie wydaje mi sie smieszny. Natomiast polaczenie go z problemami egzystencjalnymi uwazam za niesmaczne. Laczenie aluzji do biurokracji, flegmatyzmu, demokracji, gatunku ludzkiego z pytaniem o sens istnienia co daje wedlug autora odpowiedz "carpe diem" jest bezsensowne, bo do tego wniosku mozna dojsc bez tych wszystkich alegorii.
Natomiast rozpatrujac ten film od strony satyry, jest on poprostu slaby. Monty python uderzal jak mlot. Tutaj dodano za duzo "inteligencji" przez co mlot traci ped.
Glupszy niz ten film sa forumowicze, ktorzy twierdza, ze jesli komus sie ten film nie podobal to znaczy, ze ma umysl 13 latka lub ze jest glupi. Banda pseudonaukowych baranow, ktorzy przyczepiaja sie miernego filmu i staraja sie pokazac jacy to sa inteligentni znajdujac geniusz w filmie, ktorego jest on pozbawiony. Doprawdy, trzeba byc naprawde glupim czlowiekiem, zeby czerpac radosc z obrazania innych ludzi.
"Vladimir Estragon:"
"Są komedie głupie i inteligentne. Skoro lubisz głupie, nic dziwnego, że Ci się inteligentne nie podobają."
"Max:"
"Do tego filmu trzeba dorosnąć. Zakładam że ten kto pisał ten komentarz ma albo 12/13 lat albo umysł 12/13 latka, który ceni głupowe filmy amerykańskie."
Skoro takim dwom osobom o niskiej inteligencji film sie podobal to znaczy, ze ten film byl glupi.
Tu nie chodzi o to czy film był głupi czy mądry. Filmu w ogóle w tych kategoriach nie można rozważać. To czy komuś się podobało to kwestia jego własnego smaku, ale to, że wyżywacie się na sobie obrażając się nawzajem, wyzywając od "durni" i "debili" to już brak dobrego gustu. Więcej tolerancji.
A jeśli chodzi o sam film to - skoro powstała książka, ktoś wyłożył grube pieniądze, żeby ją sfilmować, ekranizacja ujrzała światło dzienne i prosperuje w świecie filmowym to - chyba nie można go nazwać "debilnym".
Osobiście uważam, że to jedna z najlepszych komedii jakie w życiu oglądałem.
"krytykfilmowy" patrząc na twój nick i sytl pisania to wydaje mi sie z mozesz byc krytykiem ale najwyzej gazetki szkolnej wydawanej w gimnazjum w Dołach Wielkich.
Ten film i ksiązka to (udana imho) postmodernistyczna zabawa schematami i elementami kultury masowej. A ty tu wyejeżdżasz z analizą jakby wykład dawał przed gremium na rozdaniu nagród w Cannes. Chłopie troche dystansu...
PO drugie zmień styl pisania bo chyba więcej nadętego dydaktyzmu jest w zakompleksionych samotnych nauczycielkach.
Gratuluję tym, którzy nie potrafią w swych ograniczonych umysłach połączyć wyrażeń "brytyjski humor" i "problemy egzystencjalne". Polecam lekturę Pratchetta bądź Douglasa Adamsa.