Książki nie znam, dlatego czytając recenzję w jednej z gazet, że film jest całkiem śmieszny myślałem, że humor w nim będzie w stylu Nagiej Broni, czy (bardziej adekwatne) Odysei Komicznej. No i się pomyliłem. Jak dla mnie nie był zbyt śmieszny. Chociaż Marvin ze swoją depresją był świetny no i jak zapadli na nią kosmo-biurokraci (nie pamiętam nazwy :) ) była jedną z lepszych scen w tym filmie. Z drugiej strony humor na szczęście nie był też totalnie idiotyczny i z dolnej półki. Po prostu- ekranizacja książki (chyba) :)