Czego się zresztą spodziewać po tytule "Axegrinder"? No dobra, obiła mi się o uszy kapela crust punk/thrash metalowa pod tą samą nazwą. "Axegrinder" trochę przypominał mi "Hatchet" minus solidny budżet. Fabuła jest prosta jak budowa cepa: po lesie grasuje zdeformowany morderca w masce klauna Freddy Palmer, który zabija siekierą kogo popadnie. Oczywiście do tego samego lasu udaje się na camping szóstka nastolatków. W końcu trzeba poopowiadać upiorne historyjki przy ognisku oraz uprawiać seks. I paść ofiarą mordercy.

Film jest dość krwawy, ale gore amatorskie. Podobnie aktorstwo. Fabuła to jeden wielki zlepek slasherowych klisz. Film zbytnio nie nudzi, ale tak naprawdę lepiej obejrzeć jakiś slasher z lat 70-tych czy 80-tych, a czas zostanie porządniej spożytkowany. Sceny gore to przede wszystkim zabójstwa siekierą, ale też kanibalizm czy duszenie łańcuchem ("Trzymaj się z dala od mojego p... lasu"). Skoro już nawiązujemy do starych slasherów to przydałoby się wpleść do fabuły trochę damskiej golizny, a tu... nic. Można raz obejrzeć. Czas trwania: 82 minuty.