Ocena nieco zawyżona tylko i wyłacznie za grę aktorską Paula Kwo (idealnie zagrał takiego zagubionego Chinolka, który znalazł się w obcym dla niego kulturowo miejscu) i "Herculesa" (pomijam już, że można się przyczepić do sposobu poprowadzenia jego postaci przez reżysera - bardzo pretensjonalnie poprowadzony wątek). Pozostali aktorzy (jeśli w ogóle można ich tak nazwać) - totalne drewno. Bardzo szkoda, bo pomysł na film był niezwykle ciekawy. Jak przeczytałem o czym to będzie, zajarałem się mocno. Jednak wykonanie niestety kiepskie. Zmarnowany potencjał... szkoda... Ktoś ładnie podsumował ten film, że to taka toporna katecheza. I chyba żeby za bardzo nie zjechać tego tworu tak należałoby na niego patrzeć - jak na katechezę.
Jedyne co cieszy mnie jako katola to fakt, że film zarobił kokosy, także może na jakiś następny temat będzie można przeznaczyć już większy budżet (co pozwoli zatrudnić trochę więcej osób, które potrafią przynajmniej jakoś przeciętnie cokolwiek zagrać).