Jak wyżej, film można co najwyżej obejrzeć na religii. Podchodziłem do niego sceptycznie, ale przyznam, że łudziłem się, że jakoś mnie podniesie na duchu jakimś innym spojrzeniem. Myliłem się. Film w stylu "Słowacki wielkim poetą był", a raczej "Bóg jest, bo jest". Poza tym skrajności jak w najbardziej hardkorowych odcinkach "Dlaczego ja?", i to wszystkie w jednym obrazie. Dokładnie jakby jakiś małomiasteczkowy klecha napisał scenariusz po winie mszalnym. Wszystko w dwóch kolorach. Tylko czerń i biel.
U nas oglądaliśmy na religii Matrixa, z analizą aluzji biblijnych.
Uważam, że takich filmów jak 'Bóg nie umarł' NIE powinno się właśnie oglądać na katechezie, bo to nie są okoliczności sprzyjające obiektywnemu spojrzeniu na film. Matrixa można, bo i tak każdy ogląda na luzie i najwyżej zobaczy trochę więcej. Filmów wprost o religii nie powinno się oglądać na religii. Rzadko kiedy katecheta ma tyle odwagi, żeby dopuścić naprawdę swobodną dyskusję o teologii.
No to miałeś niesamowite szczęście, może wyniosłeś z katechezy cokolwiek poza pasywną nienawiścią do religii. Nie twierdziłem w komentarzu wyżej, że polecam ten film do obejrzenia na religii, ale że pasuje do tego co w szkołach jest prezentowane, czyli ciemnogród i flaki z olejem, bez żadnej refleksji i wolnej myśli o Bogu, tylko idiotyczne nauki opracowane skrupulatnie przez idiotów (do tego za państwowe pieniądze) :)
Mieliśmy mocno niesztampowego katechetę, fakt. I to w katolickiej szkole. Jednocześnie daje do myślenia, że miał przechlapane u dyrekcji za metody. Coś w stylu 'Stowarzyszenia Umarłych Poetów' i 'Mohabbatein'.