Nie koniecznie:) Film jest przeznaczony dla wierzących i to oni znajdą tu coś dla siebie. Ludzi o innych poglądach może to nie zainteresować, ale nie oznacza to, że publiczność jest ograniczona Po prostu rozumie inne kwestie. Kropka :)
Pozdrawiam.

po prostu go nie zrozumiałeś ...za trudny dla ciebie

Film dość stronniczy ale pisanie przez człowieka który nie zrozumiał o co w nim chodziło o ludziach z 2 cyfrowym IQ jest dość zabawne:) Może trzeba najpierw pomyśleć a potem coś pisać... przecież coś z tej pustej głowy chyba można wycisnąć?

Zabawne jest, że ludzie doszukują się tu inteligentnego przekazu.

Niestety autor ma rację. Wierzysz czy nie wierzysz, ten film stanowi obrazę dla inteligencji odbiorcy. Stanowi wręcz chamsko propagandowe dzieło, którego "argumenty" można obalić po spędzeniu 30 minut w bibliotece.

Ojćś, obiecałem sobie, że choć nie wiem co, zostawię tylko tę krótką notkę pod filmem, ale niestety muszę złamać obietnice... Ale odpowiem (w miarę) lakonicznie :)

Dawałem filmowi szanse i nawet podobał mi się do momentu, aż profesor po pierwszym triumfie nad Joshem (nt. nieskończoności wszechświata)... złapał go na holu i przestrzegł go, aby nie próbował podważać jego autorytetu. Aha. Profesor który de facto scenę temu zmiótł argumentację swojego oponenta, poczuł z jego strony zagrożenie i postanowił mu grozić. W tym feralnym momencie zdałem sobie sprawę, że ciąg wydarzeń będzie przez liczne sofizmaty i przekłamania, zmierzał ku finałowi rodem z Dwunastu Gniewnych Ludzi (swoją drogą genialny film :)) i zamiast zmusić do refleksji na temat religii, wnieść coś nowego - zakończy się zupełnie tak jak sugeruje tytuł. A szkoda.
I żeby utwierdzić się w przekonaniu, że film nie jest warty poświęcenia mu uwagi, przewinąłem na kilka ostatnich urywków. Widziałem z tego raptem 15 sekund, ale z tego co wydedukowałem (poprawcie mnie jeśli się mylę): Duchowny Blondyn potrąca Profesora, ten w obliczu "rychłej śmierci", w przedagonialnej pożodze, zwraca się do samego Stwórcy o uratowanie go. Voila, zagorzały ateista odwołał się do Boga. Teiści odnoszą druzgocące zwycięstwo, Bóg Nie Umarł. Tylko że... w obliczu śmierci człowiek nie myśli racjonalnie. Ot, cała filozofia.

Przepraszam za dość obraźliwe stwierdzenie z poprzedniego postu, ale napisałem je w sumie w afekcie. Po edycji: film skierowany głównie dla wierzących, kobiet, LUB ludzi, których IQ mieści się w dwóch cyferkach. :)

Można też stwierdzić, że umierający wykorzystał zakład Pascala. Jako że religia dopuszcza zbawienie nawet jeśli dopiero w chwili śmierci się nawrócisz to lepiej to zrobić i zyskać życie wieczne niż nie zrobić i je stracić. Dodatkowo jeśli Bóg nie istnieje to i tak nie czeka cię nic po śmierci więc nadal nic nie tracisz. Zakład mówi oczywiście o przeżyciu czyniąc dobro i wierząc cały swój żywot ale jednak zasady dopuszczają nawrócenie w chwili śmierci. Tylko czy Bóg o nich wie ;)

Chyba, że istnieje jeden z 2499 (ponoć ludzkośc wierzy lub wierzyła w około 2500 różnych bogów jak dotąd) pozostałych bogów, który strzeli focha za wyznanie wiary wobec innego i skarze cię na wieczne męki ;)
Zakład pascala jest o tyle błędny, że zgodnie z nim albo istnieje chrześcijański bóg albo żaden. Kompletnie ignoruje trzecią opcję czyli istnienie innego boga.

Jest dokładnie tak jak mówisz, krytyczny moment tego filmu następuje w scenie zastraszania chłopaka, dalej to bełkot.

Duchowny Blondyn potrąca Profesora, ten w obliczu "rychłej śmierci", w przedagonialnej pożodze, zwraca się do samego Stwórcy o uratowanie go.

A ilu "satanistow", jak sie przeroci na rowerze, to krzyczy " o Jezu!" ? ;)

Dobrze, że rozwniąłeś wypowiedź, choc gdybyś jeszcze usunął ze ,,kobiety" to byłoby w ogóle najlepiej.

Jako katolowi nie podoba mi sie ten film... ale parę cytatów i nazwiska można zpaoamiętać.

A co jeszcze kobiety mają do tego...?

Gdybyś obejrzał film wiedziałbyś że to nie duchowny blondyn potronca "zagorzałego ateistę" oraz to, że "zagorzały ateista" tak naprawdę jest osobą nienawidzącą Boga (czyli wierzy w Jego istnienie bo jak można nienawidzieć coś co nie istnieje?) za to że odebrał mu głęboko wierzącą matkę.

Oj tam, 99 to przecież nie takie znowu niskie IQ.

Wybacz, ale to już nie nasza wina że Twoje IQ < 10. ;)