Aktorzy zagrali w porzadku. Rezyserka zostawia duzo do zyczenia, a sam przekaz tego filmu jest idiotyczny. Pomysl jest dobry i zamiast filmu dla chrzescijanskiej masy mozna bylo z tego zrobic film dla ogolu ludzi, pokazujacy ze zawsze warto stawac w obronie wlasnych wartosci i nie dac sie stlamsic, jednak ogolna wiadomosc jaka przekazuje ten film taka nie jest i jest to rozczarowujace. Rezyser traktuje odbiorce jak idiote, zaznaczajac wielokrotnie i w najbardziej niedorzeczne sposoby, ze pan profesor jest patologicznym ateista, baba jest zlym muzulmanem tradycjonalista, a biznesmenowi zalezy tylko na pieniadzach. Troche mi sie to kojarzylo z tymi scenami z "Bejbi Blues", w ktorych rezyser lopatologicznie podkreslal jak zla matka jest protagonistka pokazujac, jak zasuwa przez srodek ruchliwej ulicy na rolkach z dzieckiem w wozku. No i nie da sie pominac sztampowosci dialogow, teksty typu "moja matka miala co do ciebie racje" sa juz tak przerobione przez kino, ze wystepuja w co drugim filmie. Dziury logiczne pokroju prezentacji szkolnych Whittona bedacych pieknymi animacjami rodem z Discovery Channel zamiast zwyklym pokazem slajdow, no i beznadziejna argumentacja zarowno ze strony Whittona jak i filozofa. I sam fakt, ze filozof tlumaczy znaczenie slow "Bog nie zyje" jako metafora na "Bog nigdy nie istnial" pokazuje, ze rezyser nie ma bladego pojecia o filozofii i nie rozumie tej metafory, bo zaden filozof w zyciu by tego tak nie przetlumaczyl.
Porownajcie sobie ocene na filmwebie do oceny na IMDB, to bardzo fajnie pokazuje w jakim kraju zyjemy