Zostawiając już na boku kwestię jak dwojgu małych dzieci udało się nie umrzeć z głodu na takiej małej wyspie, to ich późniejszy związek był zupełnie nieprawdopodobny. Po prostu, u kilkuletnich dzieciaków które wspólnie się wychowują działa pewien mechanizm psychologiczny, który sprawia że są dla siebie nieatrakcyjni fizycznie. Ma to zapobiegać kazirodztwu. To działa nawet u niespokrewnionych dzieci: rozejrzyjcie się i powiedzcie ilu waszych kolegów z przedszkola/podstawówki związało się potem z klasowymi koleżankami? Te dzieci byłyby jak rodzeństwo, nie uprawiałyby ze sobą seksu.
Mylisz się. Na świecie istnieje wiele regionów gdzie ludzie biorą śluby z kuzynami, kuzynkami i się rozmnażają. Nie mówię że to jest dobre czy zdrowe ale jak widać mechanizm o którym piszesz to bajki. A co do żywności, naprawdę uważasz że ludzie którzy żyją w podobnych warunkach (nie wiem choćby Afryka - choć w Afryce są jeszcze gorsze warunki) idą do Biedronki i tam się zaopatrują? Na takiej wyspie spokojnie można się wyżywić owocami i rybami. No może zupek chińskich nie ma ale chyba im to nie przeszkadzało. Poza tym człowiek który nie ma w zasięgu sklepów uczy się jak gospodarować darami ziemi i morza. Im więcej cywilizacji tym człowiek mniej wie na ten temat. Dla mnie np. uprawianie ogrodu nie jest jakąś wybitną sztuka i bardzo byłam rozbawiona jak usłyszałam że Amerykanie kupują książki z których uczą się jak posiać ogórki, pomidory itp Poza tym w koło nas też są różne rośliny które są jadalne a których nie jemy albo mało kto. Da sie przeżyć tylko trzeba pozyskać wiedzę a im zdaje się przekazał tą wiedzę ten dorosły facet.
No właśnie, z kuzynami, a z nimi się na ogół nie wychowują. Na Tajwanie jest, czy był, taki zwyczaj, że małżeństwa były wiele lat wcześniej aranżowane przez rodzinę, a przyszli nowożeńcy wychowywali się w jednym domu. Takie pary bardzo często były potem bezdzietne, po prostu nie współżyły ze sobą.