Po nadspodziewanie udanym seansie, albowiem film był dokładnie taki jaki potrzebowałem - lekki i zabawny, pora przyszła na sprawdzenie, jaki procent odbiorców tym razem zaniemógł na bóldupy z powodu wiadomego. Ilość ponownie przekroczyła oczekiwania moje, gdyż spodziewałem się średniej 7,2-7,0 a tu 6,4? Współczucie dla tak powszechnej ślepoty i podziękowania dla obsady - w pierwszej kolejności autora książki, następnie genialnego i pominiętego jak zwykle Briana Tylera, muza pozamiatała, kapelutek mistrzu, wreszcie, dla reżysera i aktorów. Nie mogę się doczekać kolejnej projekcji Johna McChu. Polecam