Uwielbiam Rachel i Eleanor w tym filmie (i książce), ale to Astrid jest dla mnie królową.
Chociaż jest to drobna niewierność co do pierwszej części trylogii książkowej, to odoba mi się to, że Astrid już w tym filmie pokazuje dużo pazura i to, że nie będzie się poniżać by jej mąż czasem się nie czuł jej niegodny...
Boskie, inspirujące, kobiece kino...