Film zaczyna się trzęsieniem ziemi, aby przez pozostałe 80 minut zaspokajać widza spazmami.
Nie wiem jak komuś w ogóle chciało się wyłożyć kasę na ten festiwal tanich chwytów.
Akcja toczy się mniej więcej tak:
Bohaterka patrzy w lustro, widzi odbicie antagonisty, obraca się, uff zdawało się jej. Bohaterka idzie korytarzem, czuje czyjąś obecność, obraca się, uff zdawało się jej....Nie chwila! Szwarccharakter zagląda przez okno z innej strony, bohaterka nie widzi...
Głupota postaci( szczególnie policyjnych) idzie w parze z dennym aktorstwem. Film nawet przez sekundę nie trzyma w napięciu, o jakiejkolwiek atmosferze nie sposób wspomnieć.
Wszystkie sceny mordów nie dość że nakręcone bez polotu i kiepsko zmontowane śmieszą z powodu głupawych min ofiar.
Lecz najgorszą błędem twórców jest pozbawienie filmu grama tajemniczości. W odrobinę lepszym( lecz także słabym) oryginale z 1980 roku mieliśmy chociaż zagadkę kryminalną, w wersji 2008 wszystko wiadomo z samego początku.