Pattinson nadawałby się może na przeciwnika Batmana, mógłby być Jokerem albo Człowiekiem Zagadką (czy też raczej jak się teraz mówi Osobą Oznaczoną Męsko Przy Urodzeniu Miażdżącą Swoją Tajemniczością), ale tak bardzo bardzo NIE JEST Batmanem... Natomiast czarny Gordon, i to jeszcze ten przygłup Wright, komentuje się sam. Przemysł filmowy wszedł w rolę niańki tych "less fortunate", czyli murzyniątek, kobieciątek i pedalątek. Dostają punkty za pochodzenie i tylko dlatego łapią się na cokolwiek, bo w uczciwej rywalizacji na talent i umiejętności nie mieliby (miałyby? miałoby?) z białymi, heteroseksualnymi mężczyznami najmniejszych szans. PS. Z góry odpowiadam dupnie obolałemu lewactwu - uwierzę w wasze pierdy o wolności, równości i braterstwie, jak doprowadzicie do zniesienia podziału na zawody sportowe kobiet i mężczyzn. To będzie prawdziwa równość! Do dzieła! Anyway, już się nie mogę doczekać, kiedy będę mógł wystawić jedyneczkę tej parodii. Tak, zgadliście, bez oglądania. Potem pewnie obejrzę, ale jedyneczka zostanie. Tyle w temacie.