Film o polskiej muzyce, o Polakach, dla Polaków, o Polsce...z angielskim narratorem-zabawne, bardzo zabawne. Niedługo dojdzie do tego, że w Polsce to na co dzień będzie się rozmawiać w każdym języku tylko nie w polskim.
Z angielskim narratorem, który z pochodzenia jest Polakiem i interesuje się historią naszego i po części swojego kraju. Chodziło o to żeby ten film nie był tylko dla nas, ale żeby za granicą ludzie też zobaczyli jak to u nas wyglądało. Zastanawiam się ile to jest "niedługo", chociaż Twoje wizje są tak pesymistyczne i krytyczne że nurtuje mnie też pytanie czy Ty aby nie wstydzisz się po prostu swojej ojczyzny.
Chyba gdybym wstydziła się własnej ojczyzny-jak sugerujesz-to nie przeszkadzałoby mi gdyby w filmie o polskiej muzyce narracja była w języku polskim??? Spójrzmy prawdzie w oczy-ten film był głównie dla Polaków i nie wydaje mi się żeby wzbudził jakieś straszne zainteresowanie zagranicą. Można było zrobić polską narracje i (jeśli byłaby taka potrzeba) angielskie napisy-czyż nie tak się robi z zagranicznymi fimami-język oryginalny i tłumaczenia na dole ekranu??? A może się mylę?
jedynie on (angielski narrator jak go nazywasz) zainteresował się historią muzyki rockowej w naszym kraju i wydaje mi się , że nie powinieneś krytykować tego w tak pesymistyczny sposób tylko odwrotnie - cieszyć się, że Polską interesują się inne społeczeństwa.
Czy Ty naprawdę myślisz, że ten film będą oglądać gdziekolwiek indziej na świecie niż w Polsce??? Bo ja szczerze wątpie.
Myślę, że chodziło o to by film był bardziej uniwersalny. Może być puszczany zarówno w Polsce jak i za granicą. Prawda jest taka, że do każdego filmu ktoś się przyczepi: za dużo po angielsku, za mało wypowiedzi, za dużo piosenek, za mało scen miłosnych, zła charakteryzacja. Dlaczego zawsze trzeba się tak czepiać? Nie lepiej być optymistą? Ja np bardzo się cieszę, że osoba z poza Polski zainteresowała się naszą muzyką :)
Śmieszy mnie ten dokument. Po pierwsze o walce z komunizmem przy pomocy muzyki mówią jak o wybuchu w Czarnobylu, a po drugie angielski narrator to już przegięcie.
Zadajcie sobie trud i dowiedzcie się kim jest osoba narratora, a potem pomyślcie dlaczego twórcy filmu wybrali właśnie jego.
Film jest polski, ale nie dla polaków. Jak na wymogi polaków jest zbyt płytki, chaotyczny momentami, krótki (74 min.) jak na tak obfity w różne wątki temat. Moim zdaniem jest to próba zaciekawienia zachodu tematem - szkoda, że niestety nie ma zbyt wielu opracowań i publikacji obcojęzyczny dotyczących tematu. Liczyć tylko że osoba lektora swoją fascynację tą muzyką będzie kontynuował a zwieńczeniem będzie dobrej jakości publikacja.