Sama historia dość przeciętna i banalna, ale ta inscenizacja - psychotyczne postacie zagrane świetnie, atmosfera którą trudno do czegokolwiek porównać. Być może działania bohaterów nie są tak umotywowane i tak głęboko psychologicznie umocowane jak by tego wymagał bóg scenarzystów, ale dajmy temu spokój, bo ten film jest celowo karykaturalny i widać to od razu. Kostiumy tak hipsterskie, że aż oczy pękają, a jednocześnie proszą o więcej - tu pastele, tam cekiny. Scena na dyskotece w kościele to jakiś zwyrodniały gotycki sen. Niezłe, serio. To wszystko opowiedziane dość płynnie, nie licząc paru pęknięć w rytmie i tempie, no i może w niektórych. Daję ładną siódemkę. Chciałbym, żeby Kasia Rosłaniec poszła w kolejnych wyreżyserowanych przez siebie filmach w stronę Jodorowsky'ego albo Refna. Obejrzałbym.
Dobrze napisane ;) Na początku byłam sceptycznie nastawiona do tego filmu, ale jednak obejrzałam bez choćby sekundy znudzenia. Film tak naprawdę opisuje to, co dzieje się często w naszym współczesnym świecie. Pokazuje problemy, jakie mają młodzi ludzie, często nieodpowiedzialni i niemający pojęcia o prawdziwym życiu, z którym potem się zmagają. Takie sytuacje, jak np. to, że dziecko jest wychowywane przez dziecko mają miejsce w życiu. Film jest obrazem takiej hmm... "prawdziwości" życia.
Nie widzę w tym filmie niczego z prawdziwości życia. Fakt, że nastolatki wychowują dzieci, ale to nie był film o tym, jak nastolatka wychowuje dziecko. Dla mnie jest to film o chorej psychicznie dziewczynie, która wychowuje dziecko i, która widzi świat takim, jaki był w tym filmie przedstawiony. Bardziej o problemach współczesnej młodzieży, mówi film "sala samobójców", którego raczej też nie jestem fanką, niemniej jest bardziej prawdziwy i realny.