studenci pierwszego roku anglistyki mają nadzieję, że obejrzenie filmu uwolni ich od mąk czytania tego naprawdę trudnego w lekturze (nawet w adaptacji na język trochę uwspółcześniony ze skryptu Stanisławskiego) eposu - to niech tę nadzieję porzucą.
Ciekawe, czy jacyś absolwenci mają już na swym koncie pracę magisterską porównującą literacki pierwowzór z adaptacją Zemeckisa?